OFICJALNY BLOG Zuzanny Boruckiej

sobota, 30 września 2017

Związek

Ja w związku to chora sprawa.

ZE
żyję
BEZ
umieram



Takie osoby jak ja nie powinny niczego.
Ze związkiem pochłaniam się osobą tak,
że walczę ze sobą,
aby to nie było niezdrowe.
Nie lubię tego.


Sama myśl, że jest już daje mi siłę i energię do działania.
Już mogę wszystko i chcę wszystkiego.


Bez związku żyję sama udając, że żyję.
Nie mam siły i energii.
Cieszę się, bo nikogo sobą nie wkurwiam.
Ulga, że nie dokładam nikomu siebie.
Lubię to.


Oby dwie opcje w sumie spoko co nie?




Zuzanna Borucka

poniedziałek, 25 września 2017

Czytelnia

Dziwny dzień dzisiaj.
Chyba wychodzę z amoku mojego życia.

Iwona zabrała mnie dzisiaj do czytelni.
Wiem, wstyd - byłam tu tylko kilka razy- zmuszona, bo cała klasa musiała iść.

Smutniejszy jest fakt, że nie byłam tu nigdy sama i nie miałam potrzeby tu przyjść.
Iwona powiedziała, że przez 3 lata zawsze po szkole lub między lekcjami tutaj chodziła.
Zrozumiałam, że gdybym przez moje ostatnie 4 lata chodziła chociaż na GODZINĘ do czytelni...
Moja psychika byłaby w kupie.

Jestem tu pierwszy raz...
Zrozpaczona i załamana.
Wstrzymuje łzy.

To miejsce to cisza.
Spokój.

Wyjęłam laptopa i okazało się, że tutaj dźwięk zrobienia zrzutu ekranu jest bardzo głośny.
Iwona skarciła mnie, że tutaj jest cicho.
Nie rozumiałam, bo przecież jesteśmy tu tylko z Panią bibliotekarką.

Ta cisza nie tylko była w drganiu powietrza.
Ta cisza była w mojej głowie.
Chyba pierwszy raz od 4 lat tak się wyciszyłam.
Pomyślałam, że zamiast psychologa na 1 h w tygodniu mogłam na 1 h w tygodniu iść do czytelni.


Poszłyśmy dzisiaj do radcy prawnego, a potem tutaj, abym mogła skupić myśli i napisać całe "zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa".
W godzinę pozbierałam myśli i napisałam wszystko. Przypomniałam sobie każde słowo, fakt, zdjęcie, dowody, wszystko. Zrobiłam screeny, wyszukałam odpowiednie dokumenty i informacje.

Spytałam Iwonę czy mogłybyśmy znaleźć takie miejsce w Poznaniu i też chodzić do niego chociaż na chwile.
Próbowałam tego w kawiarniach, na spacerze, przy spokojnej muzyce, w pociągach, w moim domu, pokoju, hotelu, mieszkaniu...

Ta cisza tutaj to ZASADA. Nie można jej złamać



Szczerze,
dzisiaj kupiłam książkę "Rośliny nas ocalą". Czytam teraz o czosnku, lawendzie i dziurawcu.
Dział "Mniej antydepresantów, a więcej dziurawca" trochę mnie rozwalił...
Wierzę w siłę natury, roślin, powietrza, warzyw, owoców, naparów, snu, oddechu.
Pasjonuje mnie czytanie o uprawie domowej, odwarach, olejkach, przeciwwskazaniach i interakcjach. Nie wierzę, że coś czytam. To okropne, ale nie umiem czytać książek.
Nie czytam książek, bo po kilku wersach zaczynam dręczyć swój mózg moim życiem.
Jestem uzależniona od myślenia o moim egzystencjalnym bólu.
Zazwyczaj jest tylko ból.


Mam depresję... od kilkunastu lat.
W momencie kiedy choćby na godzinę ból znika.
czuję, że...
chcę żyć.

Tak.
Mam traumy przez najmniejsze gówna.
Pamiętam każdy szczegół w momencie, kiedy mnie coś bolało.
Szczęśliwe chwile pamiętam bardzo płytko.
Te złe pamiętam z krystaliczną dokładnością.

Wiem,
chujowe.

Mam fobię społeczną i lęki. Mam borderline.
Za cholerę nie wiem czemu żyję i czemu mam w sobie jakąś iskrę, która zawsze wierzy.
Jakaś taka nadzieja. Mały promyk słońca. Odzywa się tylko w krytycznych sytuacjach.
Krzyczy: "szukaj pomocy", "śpij", "dzwoń".
"Nie bój się, że ktoś oceni ciebie jako Psycholkę - krzycz o pomoc. Jak głupie, małe dziecko - krzycz."


Ta czytelnia na moją głowę jest jak niebo.
Ta czytelnia dzisiaj mnie...
naprawiła.


Nie chcę wychodzić z tej czytelni.
Boję się. Za oknem jest chaos.




Zuzanna Borucka



wtorek, 12 września 2017

Cokolwiek

Mam bałagan w komputerze. Zawsze gdy montuję film - jestem tak przejęta, że wszystko co pobieram - rozwalam na pulpicie i mijają tygodnie, a ja tego nie sprzątam.
Mam bałagan w szafie. Zawsze gdy się ubieram - tak szybko szukam coś czego chcę, że nie patrzę na resztę rzeczy.
Mam bałagan w telefonie. Robiąc zdjęcie na Social Media podejmuję nawet 30 prób. Potem praktycznie jedno zdjęcie jest pomnożone. 
Mam bałagan w papierach. Tak szybko wszystko leci, że nie umiem ogarnąć kiedy jest początek i koniec miesiąca. Spóźniam się z fakturami i zapominam robić koszty. 
Mam bałagan w życiu…

Jestem tak przejęta, że nie patrzę na istotne sprawy. 
I tylko to uczucie, kiedy szukasz czegoś ważnego, a nie widzisz tego przez nadmiar plików.
Nie widzisz kogoś ważnego przez nadmiar plików.
Nie zauważasz szansy, która przechodzi obok.
Nie masz czasu na szczęście.

Jedna stresująca sprawa jest dla mnie jak domino.
Jedna sprawa i sypie się do końca.

Dziś mam taki dzień.

Nagle idziesz dworcem i zastanawiasz się czy ktoś patrzy się na tą dziurkę w rajstopach na łydce.
Czy ktoś widzi jak bardzo zmęczona jesteś. 
W sumie; jak ty się dzisiaj ubrałaś? Rano o 6 chyba to było mało przemyślane. 
Kupujesz sukienkę od jakiejś podejrzanej cyganki. Droga, ale fajny materiał.
Byle poczuć się kobieco.
Idziesz jeść cokolwiek, zamawiasz coś czego nie lubisz, cokolwiek, ściśnięte gardło, bo przy ludziach nie jesz. Cokolwiek.
Po 4 próbach nabierania ryżu z trzęsącymi rękami - wywalasz całość do kosza. Cholera! 20 zł kosztował ten jebany wegański obiad.
Kręcisz się po sklepach i myślisz co cie pocieszy. Cokolwiek.
Nawet te batoniki nie są dzisiaj smaczne.
Siedzisz godzinę w toalecie na dworcu, gdzie bezdomna myje włosy w kranie.

Można dostać okres przez stres?

Pisk w głowie. 
Wszędzie bodźce i presja.

CZEGO? Czegokolwiek.
Kumulacja
gówna.

Wszystko, nagle.. bo w kilka sukienek się nie mieściłam w sieciówkach? Bo kilka dzieci krzyczało „Banshee” i zwróciło na Ciebie uwagę 20 osób na schodach ruchomych? Bo jestem przemęczona? Bo nie jestem zadowolona ze swojego dnia w pracy? 
Bo żałuję, że żyję?

Nie wiem co to jest, ale nienawidzę tego. 
 Codziennie próbuję usunąć zbędne pliki z komputera, poukładać ubrania w szafie, usunąć serie zdjęć w telefonie, napisać maila do księgowej.
  Ale codziennie też rozważam ucieczkę w kosmos, żeby nie dusić się ludźmi.

Cokolwiek mnie niszczy, ale i cokolwiek mnie ratuje. 
Cokolwiek myślę i cokolwiek wiem… Wszystko to tylko moja zła chemia w mózgu i ciele.
Wystarczy tylko zadbać, żeby nie było „cokolwiek”, a to co chcę. 

Właśnie siedzę w pociągu, piję kawę i piszę. Wyglądam ładnie, mam piękny makijaż, pachnę.
Opieram głowę o szybę i patrzę na widoki zza okna.
Pola, lasy, jeziora.
Polska,
ładna.

Mam słuchawki i słucham playlisty „moje pocieszające smutne piosenki”
Zdejmuję soczewki brudnymi rękami, aby w końcu zamknąć oczy.
Poduszka z wizerunkiem Mercy, przykrywam się marynarką.

Słucham muzyki i śpię.

Jest już dobrze.
Przecież jutro mogę postarać się bardziej.


Zuzanna Borucka


poniedziałek, 11 września 2017

Autoreklama

autoreklama, czyli reklamowanie samego siebie

Dzisiaj spotkałam ciekawe osoby w Warsie. Tak w ogóle myślę sobie, że powinnam napisać książkę
o "Ludziach, których spotkałam w Warsie"...
Zrozumiałam jak bardzo nie potrafię mówić o sobie.
Oni byli tak bardzo nadmuchani swoimi osiągnięciami życiowymi.
Nie umiałam mówić o sobie.. mimo, że moje życie pewnie jest dla wielu mega ciekawe
Wydobyli ze mnie kim jestem, co zrobiłam, co myślę i w sumie z każdą jedną rzeczą się wstydziłam. Wręcz obrażałam przy nich siebie, aby nie wyjść na kogoś z rozdętym ego.
Tak bardzo cenię sobie skromność, ciszę i nieśmiałość w ludziach, że coraz częściej zamykam się w sobie, gdy sama mam być na "scenie".

Czuję, że ten post będzie dla mnie WYZWANIEM, ale okej... zacznijmy.
Napiszę o sobie zajebiste rzeczy... Same super superlatywy. Będę sobie słodzić jak ich mało.

Dobra.
No to zaczynamy...



Zuzanna Borucka



Żartowałam. hehe
Naprawdę chcę napisać jakieś FAJNE FAKTY O SOBIE.. Może to mi pomoże polubić siebie CZY COŚ. 
Autoreklama Zuzanny Boruckiej pisana przez Zuzannę Borucką.
TYLKO FAKTY - bez słodzenia i lukierkowych pierdów 

  • W wieku 11 lat znalazłam swoją prawdziwą pasję na całe swoje życie (filmy)
  • W 2008 roku zaczęłam wklejać filmiki do sieci i robię to do teraz.
  • W wieku 12 lat pracowałam na myjce u moich rodziców co nauczyło mnie pracowitości.
  • W wieku 15 lat byłam barmanką w restauracji moich rodziców, aby zarobić na lepszy sprzęt do kręcenia.
  • Całe liceum prowadziłam swoje programiki na YT - 3 lata chodziłam do szkoły na 8h, aby potem kręcić odcinek, montować go 8h i iść znowu do szkoły. Byłam pracoholiczką. W tygodniu wypuszczałam 4 filmy na YT. Robiłam wszystko, aby osiągnąć cel.
  • Pierwsze 100 000 widzów miałam mając 18 lat, 500 000 widzów mając 19 lat, a 1 000 000 widzów mając 21 lat.
  • W trakcie matur pojechałam na koncert mojego ulubionego zespołu, a mimo to wszystko zdałam. Nawet matmę!
  • Skończyłam Liceum Ogólnokształcące o profilu humanistyczno-historycznym.
  • W wieku 18, 19, 20 lat byłam zapraszana do telewizji, aby opowiedzieć o sobie i o tym co robię.
  • W 2015 roku (miałam 19 lat) założyłam swoją własną działalność. Firmę reklamowo- filmową.
  • Współpracuje z największymi firmami w Polsce. Robiłam reklamy ogromnym marką.
  • W wieku 20 lat wystąpiłam w swojej własnej reklamie telewizyjnej. Były to dwie reklamy Plusha. 
  • Zagrałam małą rolę w filmie Szkoła uwodzenia Czesława M., który był wyświetlany w kinach w całej Polsce.
  • Miałam bardzo dotkliwą depresję, trwającą rok w trakcie której mimo wszystko: pracowałam, walczyłam, chodziłam na eventy i występowałam w odcinkach. Nazywam ten czas Łzami okruszonymi w uśmiech.
  • We wrześniu 2016 roku pierwszy raz wynajęłam mieszkanie we Wrocławiu. Mimo, że miałam 20 lat to bardzo bałam się odpowiedzialności. Po pół roku uciekłam z Wrocławia.
  • W lutym 2017 roku KUPIŁAM swoje pierwsze, własne mieszkanie w Poznaniu.
  • W lipcu 2017 roku kupiłam działkę nad jeziorem i wybudowałam na niej mały, norweski domek.
  • Wyszłam z depresji i mimo, że rok brałam antydepresanty i nasenne już nie potrzebuję tego. Sama śpię i żyję - bez leków.
  • Od 18 roku życia pracuję w Warszawie mimo, że w niej nie mieszkam.
  • Mam 3 koty na całe życie, które bardzo kocham: Lukrecja, Ryszard i Amelia- każdy inny.
  • Zwiedziłam większość krajów w Europie. Przepłynęłam statkiem Morze Śródziemne i Morze Tyrreńskie. 


    To było ciężkie 5 intensywnych lat. Dużo osiągnęłam w czymś o czym naprawdę marzyłam.
    Tak sobie myślę... Przecież mogłabym na tym stanąć... Mogłabym stwierdzić - sukces osiągnięty i koniec. 
    Tylko.. to jest dopiero pierwszy krok, który pozwoli mi do końca osiągnąć to co chcę.
    A marzę już być w kolejnym etapie mojego życia.
    Mam tyle dróg. tyle rzeczy chcę! 

    A przecież... mogę zrobić wszystko. Jak mnie Jared uczy:

    "Jeśli masz dosyć odwagi, żeby marzyć, wszystko jest możliwe!" 

    Usłyszałam to w odpowiednim wieku mojego życia i stało się moim ulubionym cytatem.
    10 lat później zrobiłam wszystko co wtedy zaplanowałam. 
    Jestem ambitna, pracowita, silna i wiem czego chcę.
    Chyba powinnam częściej sobie to przypominać. 



    Zuzanna Borucka


    niedziela, 20 sierpnia 2017

    koc od mamy


    Ten post sprawi, że będziecie czuć się trochę nadzy, bo chcę napisać szczery tekst.
    Przepraszam jeśli Was zawstydzę. Idealna piosenka do czytania:
    LINK



    Chcę do mamy.
    Najbardziej lamusiarski tekst, co nie?

    Wzięłam jej koc na podróż, bo chcę żeby ktoś mnie przytulał.
    I kiedy pływam sama w basenie chcę żeby ktoś trzymał mnie za rękę.
    Tak bardzo tęsknię za domem.

    Wiem... to tylko 2 dni. Minęły 2 dni.

    Ale tak bardzo było przerażająco.
    Tak dużo rzeczy i nowych sytuacji... Tyle stresu, napięcia i rozczarowania.
    Tyle rozczarowania...

    Kiedy pływam sama w basenie...
    Kiedy nie ma nikogo.
    Chce już spać. W ciepłej kołdrze obok mamy.
    Nie lubię tego świata.
    Boję się go.

    Nie jestem dorosła.

    Udaję odważną i dzielną, bo tak mnie mama nauczyła.
    Zaciskam pięści i idę do przodu.
    Kiedy jest źle nawet już nie płaczę.

    Nie jestem kimś kto zasługuje na kwiatka.
    nie jestem kimś kto zasługuje na cokolwiek
    Nie jestem wyjątkowa.

    Chcę już tylko leżeć i płakać przy mamie...
    Mówić, że nie chce iść jutro do szkoły, bo nikt mnie nie lubi.
    Chcę jeść razem obiad i mówić o swoim życiu. Nawet kiedy mnie nie słuchasz i gotujesz.
    Kocham Cię

    Te miasta są takie duże... I takie trudne mają tutaj drogi.
    Jest tyle strasznych ludzi, których się boję.
    Tyle problemów i dorosłości.
    Tyle razy muszę być dzielna.

    Jutro poniedziałek.
    Bardzo stresujący dla mnie dzień. Zawsze na nagraniach muszę dawać z siebie wszystko.
    Muszę tak bardzo udawać... szczęście.

    bo nie jestem szczęśliwa

    Ale wierzę, że w życiu czeka mnie coś dobrego.
    I teraz to takie żarty.

    Że to minie... Że przyjdzie zima i zamrozi mi serce.
    Widzę w sobie dużą poprawę. Kiedyś bym chciała się zabić...
    Dzisiaj nawet nie płaczę. Ból i rozczarowanie stały się tak oklepane.

    Znowu ktoś mnie nie lubi? Znowu jestem żenująca w towarzystwie?
    Znowu nie dostałam kwiatka? Znowu jestem sama...

    Nie macie w zanadrzu czegoś mocniejszego?
    Jakiś porządny kataklizm, żeby mnie rozjebało...

    Teraz już nie płaczę... i teraz już nie umieram. Teraz idę do przodu jak mnie mama uczyła.
    Idę do góry. Silna, odważna i uśmiechnięta.
    Urządzę sama ten domek!
    Sama wezmę ten jebany młotek.
    Sama też potrafię.

    Ja, koty, poranek, kawa,
    zima...
    Mój drewniany domek, wschód słońca...
    Ja, sama...
    Patrzę na jezioro i jest mi już dobrze.
    Już jestem bezpieczna.
    Mam własny koc - nie ten od mamy.
    Swój własny koc.
    Sama go uszyłam. Bo umiem szyć. Umiem też budować i rzeźbić w drewnie.

    Tylko ja i koty.

    Nostalgia i pustka minęły..
    Żyję zdjęciami, filmami, muzyką, sztuką, miłością.


    Jestem sobie... Po prostu jestem.




    Powoli.


    Zuzanna Borucka






    poniedziałek, 14 sierpnia 2017

    tak typowo - agonistycznie

    bardzo fajnie się czyta przy tej : muzyce
    proszę włączyć
    Jak opisać to, żeby nie było zbyt przekolorowane...
    Jak napisać żeby zabrzmieć mądrze...
    Jak ująć, żeby nie zniechęcić...
    Jak nie pokazać bólu, kiedy jest tylko on?

    Ja i ból znamy się od dziecka.
    W dzieciństwie...
    kiedy normalne dzieci dostawały lody to cieszyły się, że jedzą coś słodkiego.
    Mi brakowało... posypki, czekolady, owoców... może trochę miłości i wsparcia?
    Nie...
    przecież mówimy tylko o lodach.


    Każdy ma inne uczucia i emocje. Moje uczucie i emocje są tak z kosmosu.
    "A NIE MYŚLAŁAŚ ŻEBY SIĘ ZMIENIĆ?"
    "A NIE CHCESZ CZEGOŚ Z TYM ZROBIĆ?"
    "A MOŻESZ TAK NIE MIEĆ?"


    Jasne. Już idę po miłość, zaufanie, wsparcie, opiekę i szczęście... czyli to czego całe życie mi brakuje. To czego całe życie szukam...
    Lecę kupić trochę cech, emocji i wartości.
    Dziury w sercu zalepiam troską.
    Dziury w ciele zalepiam odwagę i siłą.
    Dziury w mózgu zalepiam opanowaniem.


    Masz 18 zł i musisz przetrwać... Kupujesz wodę za 1,99, bułki za 3,54, latarkę za 10,50 zł i zapalniczkę za 1,97 zł.

    Ja kupuję kawę ze Starbucksa za 18 zł,
    bo nie lubię w życiu się z czymś pierdolić. CHCĘ - ROBIĘ. PRAGNĘ - BIORĘ. MAM.


    Żyję marzeniami... wyobrażeniami... Jestem naiwna i nierealna.
    Lubię rzeczy które nie istnieją. Marzę o...
    w sumie to...

    świat dał mi po ryju i już zrozumiałam, że
    nie mogę marzyć
    nie mogę być dzieckiem
    nie mogę się śmiać
    muszę się zachowywać.

    Nie mogę żyć w swojej głowie.
    Nie mogę wymagać od ludzi takich emocji jak ja.
    Nie umiem patrzeć na świat w zwykły sposób...
    w sumie to
    nie umiem żyć.

    ŻYCIE! DZIĘKUJĘ ZA PLASKACZ W RYJ KTÓRY MI DAJESZ! DZIĘKUJĘ ZA KILKA CENNYCH RAD CO ZMIENIĆ I JAKA BYĆ. DZIĘKUJĘ, ŻE CODZIENNIE KOPIESZ MNIE PO TWARZY I MÓWIĆ, ŻE NIGDY NIE BĘDZIE TAK JAK W MOICH MARZENIACH.

    ROZUMIEM.

    Naprawdę...

    powoli rozumiem, że... życie to nie bajka...
    że nie jestem królewną i że chmury nie są z waty cukrowej...
    Ciężko mi to zrozumieć, bo
    lubię odrealnione, głupie, pochopne i nieprzemyślane decyzje.
    Biegać nago i krzyczeć 'penis'. Lubię śmieć się i krztusić jedzeniem.
    Lubię płakać i tańczyć. I tęsknić i kochać. I umierać. I rodzić się na nowo...
    Lubię żyć. Lubię te tryliony emocji, które dostarcza mi mój mózg.
    Lubię to wszystko.




    ale nie każdy mnie taką lubi...
    i nie każdy mnie taką rozumie...





    najbardziej pęka serce, że w gronie tych osób są wszyscy moi bliscy.
    Nie jestem do końca sama... bo spotykam często osoby podobne.
    I kocham ludzi którzy są dobrzy. W oczach widać, że są jak promyki słońca.
    Śmieją się tak jak ja - po prostu.
    Szczerzy, wyluzowani, prawdziwi. Normalni...

    Tylko jest ich mało.

    Nie lubię mieć znajomych, bo wymaga to ode mnie udawania, że kogoś lubię.
    Nie lubię ludzi.
    Są nudni, przeciętni, stereotypowi i poważni.
    Są gburowaci, smutni i normalni...
    Nudni...

    Zuzanna Borucka 

    wtorek, 8 sierpnia 2017

        



    "

    - weź szklankę.
    - wziąłem i co ?
    - upuść ją.
    - rozbiła się, co dalej ?
    - teraz ją przeproś i zobacz, czy się znowu pozbiera.

         "







    Stracone zaufanie tak trudno odbudować.
    Czasami myślę, że przyzwyczajanie się do czegoś dobrego jest złe, bo zaraz i tak będzie zjebanie.

    Nie chce mi się już siebie zawodzić... I nie chcę zawodzić nikogo.

    Pękło mi już serce i teraz...
    Śmieję się, wygłupiam, chodzę na spacery, oglądam, czytam, wymyślam,
    ale nic nie ma sensu.
    po prostu


    Z.

    piątek, 4 sierpnia 2017

    Konflikt międzypokoleniowy...

    Oj tak.. wiem... Rodem z rozprawki z języka polskiego. "Konflikt międzypokoleniowy "
    to brzmi zbyt poważnie, ale ten post w sumie będzie poważny.
    Nie wiedziałam czy napisać o prywatności czy raczej o relacjach ze starszymi, ale trudno. BĘDZIE O WSZYSTKIM.
    Mój mózg musi się oczyścić.

    Ktoś wychowany i żyjący w innym wieku może nie rozumieć tych czasów.
    Ja sama nie rozumiem właśnie tych starszych lat i szczerze... chyba mi z tym dobrze.
    Coraz częściej się przekonuję, że w latach PRLu ludzie żyli tylko i wyłącznie w fałszu.
    Niestety nadal w starszych osobach zostało to, aby grać, aby udawać... aby pokazać się przed innymi.

    Uważam, że nasze czasy dają dużo możliwości i piękna.
    Otwartości.

    Zawsze nienawidziłam XXI wieku i gdzieś w moich marzeniach, aby być księżniczką na koniu z łukiem... Aby urodzić się w innej epoce. Aby po prostu ŻYĆ w innych czasach, bo tych teraz nienawidzę. Myliłam się.
    Teraz jest zjebanie. trochę strasznie i conajmniej połowy rzeczy nie rozumiem, ale...

    MOŻNA BYĆ SOBĄ.

    Homoseksualiści szukający akceptacji.
    Artyści chcący pokazać sztuką co czują.
    WOLNOŚĆ która jest najważniejszą wartością.

    Jesteśmy w czasach kiedy każdy MOŻE MIEĆ SWOJE 'JA'.
    Żyjemy i możemy żyć po swojemu. Możemy ubierać się jak chcemy.
    Nie patrzymy na swój wygląd i pochodzenie jak na wyrocznię.
    Wkurwiają mnie starsze osoby, które patrzę pryzmatem pochodzenia i nazwiska.

    Jeśli kiedyś było tak, że to "skąd pochodzisz" znaczy "kim jesteś"... TO CIESZĘ SIĘ, ŻE ŻYJĘ W XXI wieku.
    TOLERANCJA, AKCEPTACJA, MIŁOŚĆ, WOLNOŚĆ

    Dlaczego starsze osoby mają zazwyczaj tak inne spojrzenie na świat?
    Dlaczego udają i wiecznie zakładają swoje perły, aby poczuć się LEPSZYM?
    Czemu wyznaczają swoją wartość tym czy ktoś chodzi czy nie do kościoła?

    PO CO?

    Kiedy będę stara też pewnie nie zrozumiem tego co się dzieję. Już nie rozumiem niektórych rzeczy.
    Ale po co tak bardzo emanować swoim niezrozumieniem do świata.

    Obstawiam, że za 40 lat, gdy będę miała 61 lat...
    i będzie rok 2057...
    no może i będą ludzie chodzili nago po ulicy i będzie moda, aby mieć przebite metalem pół swojego mózgu, ale...

    chuj mnie to

    Nie interesuje mnie czy ktoś będzie miał przebity ten mózg. Jego sprawa. Nie chcę się wtrącać do czyjegoś życia. Szanuję sobie to, że ja to ja, a ty to ty.
    Potrafię tolerować wszystko, bo jeśli nie nie narusza mojej strefy komfortu - PROSZĘ BARDZO.

    Mam tatuaże i często słyszę od starszych, że powinnam nosić długie rękawy.
    Na jakiś uroczystościach rodzina błaga, żebym założyła długi rękaw.
    Serio?
    Przecież to tylko TATUAŻE.
    Czy moje tatuaże robią Wam krzywdę...? To, że jest to ŚREDNIO akceptowane przez SPOŁECZEŃSTWO. I mi jako kobiecie średnio wypada mieć DZIARY...\
    Bo przecież kiedyś ślub, a Panna Młoda w białej sukni i tatuażach... CO JA SOBIE MYŚLĘ?

    POZWÓLMY SOBIE WSZYSCY ŻYĆ.
    PO PROSTU.


    I tym ładnym sposobem przejdę do prywatności... bo widzę, że wielu osobom moje 'prawie' ryczenie na Snapchacie, że nie ma nikt przychodzić do mojego domku się nie spodobało.
    Hmmm..
    W sumie... mam świadomość jak bardzo było to żałosne.
    Chwila słabości.
    Zdarza się.
    Jestem tylko człowiekiem, a nie marionetką Internetu jak niektórzy myślą.

    Jako, że 'winny się tłumaczy'... to nie będę chyba tego rozwlekać. I tak wszyscy nie zrozumieją.
    Powiem tylko tak:

    W życiu waszą największą wartością jest spokój i prywatność.
    Dziwnym trafem waszym zawodem jest pokazywanie trochę tej prywatności...
    Pokazujecie tylko deserki, zwierzątka i tatuaże... Nikt nic o Was nie wie. (no chyba, że czyta tego bloga ;))
    Żyjecie sobie z tego pokazywania słodkich rzeczy i mówienia co myślicie.
    Niektóre osoby myślą, że pozwala to im (jako że znają mnie super z Internetu)
    wchodzić mi na działkę i zaskakiwać w każdym momencie
    siadać przede mną w restauracji jak jem i gadać
    krzyczeć na mnie w sklepie, gdy kupuję masło, bo JESTEM OSOBĄ PUBLICZNĄ.
    Czy będąc uwalonym, brudnym, bez makijażu...
    Czy chcielibyście, aby ktoś obcy Was widział i pragnął zdjęcia z Wami....?
    Czy....

    Czy robiąc domek...
    Domek w którym chcecie spokoju. Wydajecie całe pieniądze, aby ten jebany spokój uzyskać.
    Czy gdyby ludzie robili z tego cyrk...
    Jeździli co 20 minut obok domku zwalniając i gapiąc się na Was.
    Pukali w szyby.
    Siedzieli godzinami pod działką z karteczkami po autografy.
    Łaknęli WIĘCEJ.
    Podglądali.
    Chcieli każdą cząstkę ciebie, prywatności... nagości... uczuć. TYCH MOCNYCH KĄSKÓW.
    TYCH PLOTEK
    czy chętnie przyjmowalibyście do siebie na podwórko dzieci po autograf i zdjęcie...
    gdzie zaraz zrobi się zlot fanów i przyjdzie cała klasa i każdy z tego małego miasteczka będzie trąbił i buchał i przyjeżdżał...

    czy...

    Czy byłoby Wam z tym fajnie?



    po prostu.
    Byłoby?


    Zuzanna Borucka


    poniedziałek, 24 lipca 2017

    Nie wiem gdzie jestem

    TEN ROK...
    TO JAKAŚ 
    TOTALNA KATASTROFA.....

    Styczeń wjechał tak traumatycznie i źle, że aż lepiej nie mówić...
    Największy ból w moim życiu.

    Luty...
    przeprowadziłam się do Poznania
    najgorsze urodziny w moim życiu...
    najsmutniejszy miesiąc w moim życiu...

    Marzec... Kłótnie! Krzyki! Gniew! Stres! Ból! Osamotnienie!

    Kwiecień.
    Koniec przyjaźni która trwała 8 lat. Szok. Wielkie rozłamy.
    Sama. Nienawiść do siebie, mieszkania, ludzi.

    Maj. ja i ty. 
    Nasze problemy, kłótnie, ale i szczęście.

    Czerwiec.
    Rozchwiana, smutna, wiecznie zawiedziona... Szukam czegokolwiek...
    gdziekolwiek.. Chcę cofnąć czas. Ból.

    Lipiec.
    Rozczarowania.. jedno po drugim... 
    Problemy ze zdrowiem, rodzinom, życiem.
    Codzienny ból... i nadzieja... na lepszy miesiąc...
    ...

    No to minęło pół roku.
    Gdyby nie moje koty, Iwona i seriale... czy ja wiem... To było najgorsze pół roku w moim życiu.
    Strasznie się boję kolejnej polówki. Nie chcę jej.
    Nie wiem gdzie teraz jestem.

    Wchodząc do mieszkania w Poznania widzę te okropne gęby, które tutaj były.
    Wchodząc do pokoju u mnie na wsi... widzę tylko wspomnienia i siebie sprzed 2 lat.
    Czuję się taka pokonana przez świat.

    DOBRA. Ten rok oficjalnie będzie najgorszym w moim życiu. No nie wiem czy nawet ten drewniany domek to wyrówna. 
    To jest taka ilość smutku do pokonania... Masakra.

    Płyta Marsów jeszcze wyjdzie... i zima!




    Na szczęście jestem OPTYMISTKĄ. Ugh... 
    Wiem, że to tylko nie moje miesiące i czekam kiedy minie ta zła passa. 
    Przepowiadam dalszą część roku miło:


    sierpień 
    cudowny domek nad jeziorem. Pierwsze ogniska i urządzanie swojego kąta. 
    Pierwszy roczek Lukrecji i Ryszarda. Oficjalny koniec z lekami. 
    Sama ze sobą, ale dzielna i wytrwała. 
    wrzesień
    Spokój, cisza, koty.
    październik
    koniec baru - rodzice wracają <3 Liście, jesień, wieś.
    listopad
    Coraz zimniej. Piękne filmy i zdjęcia.
    grudzień
    MÓJ MIESIĄC!
    styczeń
    Szczęście.
    W małym oszronionym, drewnianym domku z ogniem w kominku i kotami.
    Czytam książkę i idę na łyżwy. Gotuję ciepły obiad i robię najlepszą herbatę w moim życiu.
    Oglądam serial i w najgrubszych kocach idę na ganek. Lasy w śniegu, zamarznięte jezioro i ja.
    Razem z moimi kotkami coraz starsza. Wzdycham, tęsknię i rozmyślam, ale nie cierpię. Już nie boli. Jestem spokojna i nie pamiętam tamtego roku, tamtego stycznia. 
    Jestem silną kobietą i kocham swoje życie. Lubię żyć.


    Zuzanna Borucka


    piątek, 21 lipca 2017

    Chester Bennington [*] 20.07.2017

    moja ulubiona


    tak mi przykro, bo
    kocham od zawsze LP i miałam bardzo dużą więź emocjonalną z Chesterem.
    i w sumie mieliśmy takie same problemy.

    Serduszko mi pęka...

    Tyle stresu, bólu... No nic. Już nic się nie cofnie. Nic nie zmienimy. Najgorsze, że każdy wiedział, a i tak nikt nic nie zrobił. Wszyscy wiedzieli... Pewnie był trudny w domu. Miał nastroje, totalne dołki.
    Trzeba było z nim spać i patrzeć jak na zwierzątko. Trzymać go i nie pozwolić, żeby sobie coś zrobił.
    Przecież zawsze mógł rzucić wszystko w pizdu i pojechać z kimś na wyspę i olać cały biznes.

    Musiał być bardzo zdesperowany, albo bardzo spokojny na to samobójstwo.

    Biedny. Zaplanował to. Chciał wydać płytę, ale nie dał rady wytrzymać presji.
    Od lat był bardzo emocjonalny jeśli chodzi o jego muzykę. Zawsze był zły, gniewny i wrażliwy.

    Wszystko musiało go tak boleć.


    PRZYKRO MI.
    Bardzo się z nim utożsamiam i współczuję ilości cierpienia...

    Spoczywaj w pokoju Chester [*]

    Zuzanna Borucka

    wtorek, 18 lipca 2017

    poniedziałek, 17 lipca 2017

    Niemoc

    Borderline z depresją i stanami lękowymi.
    Bezsenność i problemy z sercem.
    Wieczny stres, ból i myśli samobójcze.

    Jestem Zuzia i...

    Codziennie w nocy tracę wiarę co do życia.
    Jest 2:00... śpię u Iwony. Pada deszcz.
    Byłyśmy w jeziorze... w nogach jest kotek którego uratowałyśmy z kukurydzy...
    Jutro buduje dom.
    Dlaczego mi źle?
    Leżę teraz i piszę to zamiast spać.
    Bez nasennej będzie ciężko. Zero melatoniny, a za godzinę wschód.

    Walczę... walczę... 
    codziennie.

    Może ten domek coś zmieni.
    Ostatnia szansa...
    Może uda się wygrać z chorobom.
    Może... jest sens.

    W zasadzie to powoli nie mam już siły. Te moje motywacyjne pierdoły to takie gówno. Serio nie wytrzymam tego. Wcale nie jest lepiej. Nic nie pomaga. Nie chce mi się już. Tak strasznie mnie to wszystko boli. Nic mnie nie cieszy. Koty, rodzina... przyjaciele? Co? 
    Wszystkich męczę.

    Jestem ciężarem i zawsze będę. Dla innych i dla siebie.
    Terapia 8 lat? Naprawdę aż tak jestem skrzywdzona..... przecież.... tyle zrobiłam w życiu. Może za dużo.

    Nie bójcie się.
    Ten post to tylko tak dzisiaj...
    Wiem, że chcecie jeszcze mnie nie długo czytać. To nawet trochę motywuje.

    A gdyby juz nigdy nie było postów? 


    Zuzanna Borucka 


    wtorek, 11 lipca 2017

    borderline

    TO PIERWSZY I OSTATNIO POST O MOJEJ OSOBOWOŚCI typu borderline.

    Wstawiłam film na YT, gdzie szumnie ogłaszam, że buduję domek, a na końcu dodaję zdanie typu : 
    "jestem zdrowa psychicznie, ale mam borderline"

    Dobra...
    nie jestem psychologiem, ale potrafię powiedzieć, że:

    KAŻDE ZABURZENIE BORDERLINE JEST INNE...
    bo uwaga - ludzie są inni.
    szok.
    Jesteśmy różni. Hurra!

    ZABURZENIE OSOBOWOŚCI BORDELINE TO NIE CHOROBA
    to nazwijmy....
    inny niż przeciętny człowiek układ myśli w mózgu.


    "To pewien poziom organizacji psychiki człowieka, na którym integrowane są wpływy czynników biologicznych, psychologicznych i społecznych. Determinują one całościową kondycję psychiczną. Osobowość steruje procesami radzenia sobie. Stanowi o możliwościach psychologicznego przystosowania się lub ich braku."
    Jak marzycie o formułkach... 

    Jak to działa?
    - nie wiem

    Jak to działa u mnie...

    Jest mi ciężko, bo czuję się nieprzytulona. Zostawiona i odepchnięta.
    Walczę z uczuciem pustki, braku akceptacji i miłości.
    Mam myśli samobójcze i myślę, że życie to gówno.
    Na drugi dzień chcę zrobić wszystko i uważam, że jestem spoko.
    Biegam, planuję, walczę, marzę, kocham, czuję szczęście.
    Nagle jest noc i mój mózg stwierdza, że fajnie będzie jednak się pociąć.
    Wtem myślę sobie, że czas brać leki nasenne w trosce o dobro swojej osoby.
    Dlaczego chcę skrzywdzić siebie?
    Bo przez ostatnie lata byłam krzywdzona i uważam, że zasługuję tylko na to.
    Myślę, że zasługuję na karę, ból i depresję.
    Wyszłam już z depresji i naprawdę nie chcę tam wracać.

    Jak się teraz czuję?
    Spoczko.

    (uwaga! teraz... bezsensowna gadka o kotach_
    Ryszard całkiem mnie motywuje. Kocha mnie obsesyjnie, więc naturalnie znienawidził nowego gościa.
    Amelia była przez pierwszy miesiąc odtrącana, a teraz? Leżą i się tulą.
    Zwierzęta pokazują mi jak działa mózg.
    Bo w sumie... ludzie to też zwierzęta tylko potrafiący robić sztukę oraz okazywać emocje.
    To odróżnia człowieka i zwierzę. Potrafienie przekazania drugiej osobie emocji.

    Właśnie pomyślałam, że jestem zbyt ludzka
    Poproszę trochę z charakteru kota, okej?
    Ja też chce mieć trochę wyjebane!

    Bo niestety...
    nigdy nie miałam... "wyjebane"
    tak to określam.

    Kiedy oglądam serial -skupiam się na tym co mówią, ale też na barwach, kadrach, aktorach i emocjach.
    Często myślę również o czymś totalnie innym. 
    Jakbym miałam 3 nurty myśli.
    -dialog serialu
    -życie jaszczurek na Marsie
    -plany na życie

    Spytana o scenę - mówię bezbłędnie co postacie mówiły.
    Iwona często myśli, że nie skupiam się na serialu, a ja... 
    Po prostu zawsze tak mam.

    Zawsze... zawsze jest kupa myśli do zbadania.
    Zawsze coś jakby mnie zachwyca, dziwi, pasjonuje, martwi, przejmuje, zajmuje.

    Nigdy nie wyłączam mózgu.
    No dobra.
    alkohol daje rade... chociaż czasami wręcz rozmnaża mi nurty myśli.
    Hmm...
    Dobra.. teraz też przemyślałam to, że jednak czasami wyłączam mózg w innych sytuacjach, ale
    bardzo, bardzo rzadko.


    ŻYCIE z tym jest ciekawe i męczące...
    Szczególnie dla bliskich mi osób.
    Jestem trudna i często to moje najgorsze załamania:
    myśli, że jestem tak trudna.

    Przez ostatnie 2 lata często wyłączałam kontakt z rzeczywistością.
    Moja Pani psycholog nadal nie rozumiem czemu wypieram z siebie, że np. ktoś mnie ranił.
    Bronię moich oprawców i kłócę się, że wszystko było okej.
    Coś na poziomie -
    "ZABIŁ MOJĄ MATKĘ - ALE SPOKO - PRZECIEŻ ON JEST DOBRY"
    Strasznie się wkurwiam na samą siebie.
    Psycholog zaczyna tłumaczyć mi, że muszę dopuścić do siebie rzeczywistość i prawdę.
    Wtedy ja blokuję to i chuja uchylam mojego mózgu. 
    no to milczymy do końca terapii, gdzie na końcu wychodzę zła i obrażona.
    śmieszne, nie?
    Działam jak dziecko.
    Tylko kiedy dziecko się wywali krzyczy, że się wywaliło i prosi o pomoc.
    Kiedy dorosły się wywali - boi się, że ktoś to widział.

    Czy wstyd mi, że upadam?
    Nie.

    Upadki są ludzkie. 
    Porażki są ludzkie.
    Problemy są ludzkie.


    Cieszę się, że wychodzę na prostą.

    Dawno nic nie dawało mi tyle radości ile budowanie tego domu.
    To w sumie nie budowa domu...
    To budowa życia. Na nowo. Zabita Zuzia w końcu musi powstać czy coś...

    Chcę już być silna na tyle, aby odstawić leki.
    Marzę o tym... Chcę zasypiać sama... bez nasennych.
    Chcę radzić sobie w moim mózgiem.
    Chcę być odważna..
    I w sumie nie wierzę, że to powiem, ale...
    chcę pokochać siebie.
    fuj.


    Zuzanna Borucka


    poniedziałek, 10 lipca 2017

    noc


    [tryb nocnej wariatki jest włączony więc niektóre rzeczy mogą być bzdurami ale większość powinna być ok] 


    opóźniam zaśnięcie
    nie biorę leków nasennych
    bo tak bardzo nie chcę spać!
    Proszę wybaczyć Pani Psycholog, ale mam tyle pomysłów!

    Dlaczego o 2:00 w nocy włącza mi się tryb kreatywności?
    Od zawsze tworzę w nocy i ta noc...
    jest taka inspirująca.
    aż się nie chce brać leków nasennych.

    Pani bezsenność nadchodzi.

    Tak mi teraz dobrze.
    Wymyśliłam już milion rzeczy, rozwiązań. Pozałatwiałam wszystkie sprawy.
    Zmontowałam film i zrobiłam zakupy.

    DLACZEGO TA WENA NIE TRWA ZAWSZE?

    Doooobraaaa... już biorę. Muszę wstać o 10:00, aby mieć dosyć normalny tryb.
    Były już takie akcje, że przez rok spałam w dzień i buszowałam w nocy.
    Urodziłam się w innej strefie czasowej...

    mózg się mi wyłącza, a kreatywność nadal rozbudzona...
    szok, że czuję się tak bezpiecznie.
    wschodzi słońce
    już prawie jasno...

    noce były zawsze potworne, a ta?
    Jestem wolna!

    Mam ochotę ...

    jak tylko odkurzę mieszkanie zdobędę mury Libanu

    <3

    Zuzanna Borucka


    niedziela, 9 lipca 2017

    ja

    Jako, że ostatnio mam znowu ostre zrażenie youtubem i ludźmi na youtubie... Oczywiście mam załamanie, aby rzucić w pizdu tego całego YT.
    ale
    nie mogę.
    Powoli otrzepuję się po huraganie, który był w moim życiu i chcę wrócić z moimi filmami.
    Mam tysiąc scenariuszy.
    Bardzo chcę pokazać jeszcze moje dzieła.
    nigdy w sumie nie mogłam się wykazać. Zawsze byłam blokowana.

    Czuję się ogólnie gdzieś psychicznie męczona i zastraszana od 2 lat.
    Czuję się gorsza.
    Zuzia została zabita.
    Chyba na Openerze w tamtym roku.. wtedy się pogrzebałam.
    Wtedy kiedy cały mój świat powiedział, że jestem męcząca.
    bo w sumie...
    jestem MĘCZĄCA.
    cholernie.

    Cieszę się, że moje emocje i plany są aż tak zmienne.
    Cieszę się, że mam borderline.
    Mogłam dzięki temu przez 21 lat przeżyć tyle emocjonalnych rzeczy co nie jeden 80 latek.
    Jestem naprawdę inna...
    Czasami to boli, ale
    nie jest mi źle, że mam taką osobowość. W sumie jestem z tego dumna.
    Kiedy przeciętna osoba myśli o powiedzmy - jakimś miejscu - ja już dawno przemyślałam całe życie spędzone tam.
    Kiedy dociera do Ciebie jaki co ma kolor - ja już przeanalizowałam Dlaczego taki kolor? Po co? Czy mi się podoba czy nie? Lubię to? Jak to wpływa na świat? Czy wywołuje to we mnie radość czy smutek?
    Trudno Wam wyjaśnić jak działa mój mózg.
    Sama dopiero to pojmuje.. Sama dopiero uczę się siebie.
    ale...
    dzięki temu wszystkiemu choćby słowa wypływają ze mnie tak pięknie
    widzę o wiele więcej niż inni
    dostrzegam piękno we wszystkim
    potrafię jeśli chcę ROZŚWIETLIĆ MROK.

    I mimo, że ostatnio jestem tak bardzo wytarta o ziemię...
    pewnie dla kogoś normalnego to co jest u mnie byłoby czymś w rodzaju wywalenia się na rowerze.
    jesteś mały... masz przetarte kolano i zagoi się za tydzień.
    ja niestety...
    przeżywam tajfun, huragan, utratę, cierpienie, smutek, ból, śmierć i żałobę.
    Czy można nazwać to 'przesadą'?
    tak.

    Jestem przesadna. Podkręcona. Intensywna.
    Jestem emocją.
    Ciężko mi się żyje.


    Mam w sobie cząstkę destrukcyjną, która zawsze szuka nieodpowiednich ludzi.
    Ranię się sama innymi ludźmi.
    Nienawidzę siebie od roku, więc ranienie siebie jest dla mnie fajne,
    ale już tak nie chcę.

    Wiem co mam... Coraz bardziej poznaję siebie.
    Nie jestem okropna.
    Kiedy przez 2 lata ktoś wmawia Tobie te wszystkie rzeczy...
    kiedy rozwala cię... od środka. zabija. niszczy.
    Nie ma już mnie.
    Ale ciągle walczę o Zuzię.

    Wydobędę ją z najciemniejszego zakątka.
    Nie chcę już dłużej być krzywdzona.



    Zuzanna Borucka

    środa, 5 lipca 2017

    Mała księżniczka

    Nie brzmi to tak spektakularnie jak MAŁY KSIĄŻE...
    ale zawsze byłam Małą Księżniczką.

    Ten post zainspirowała mnie rozmowa z rodzicami.
    Zawsze nie rozumieli moich pomysłów... i zawsze byłam dla nich z innej planety.
    Zawsze bali się o mnie, ale i wierzyli we mnie.
    Kochają mnie najbardziej na świecie, choć oni wolą mieć normalne, spokojne życie, a ja...

    JA CHCĘ ŻYĆ W BAJCE.
    Bo nie traktuję życia na serio. To wszystko to taka dziwna gra w której można osiągnąć wszystko.
    Można spaść na samo dno i wzbić się na najwyższy ląd.

    Gdybym miała żyć racjonalnie i patrzeć mózgiem, a nie sercem.. to..
    byłabym dorosła.
    a ja jestem dzieckiem...

    i zawsze będę.



    Ludzie mówią, że jestem straszna, bo mam trzy koty i TO CHORE...
    a ja nie oddałabym moich kotów za wszystkie skarby.
    Mówią, że nie będę mogła WYJEŻDŻAĆ i jechać na wakacje przez koty...
    ale wolałabym zostać w jednym miejscu całe życie i nigdy nogi nie wystawić za granice mojej wsi,
    niż zrezygnować z któregoś z moich kotów.

    Moje plany są irracjonalne... Moje decyzje są nieprzemyślane.
    Jestem chaosem i burzą. Cały czas paplam co innego, a z mojej głowy lecą szczere, mocne myśli.
    Zawsze chciałabym być spokojną wodą.
    Rozsądną i cichą jak Gandalf.. Chciałam być mędrcem.
    Chciałam być... inna.\

    ale

    JESTEM MAŁĄ KSIĘŻNICZKĄ.
    Jestem marzycielką i wizjonerką.
    Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych...
    Jestem jedyną osobą w swoim życiu, która to życie może zmieniać.
    Która może walczyć.. budować... realizować... tworzyć.
    Tylko ja mogę się obronić.
    Ja jestem dla siebie... a przynajmniej powinnam.
    Być dla siebie wszystkim.
    Całe życie żyłam tak, aby KTOŚ był dla mnie wszystkim.
    koniec.

    Teraz jestem ja.\
    Jestem piękna, wyjątkowa, silna i bajeczna.
    Jestem inna, bo lekko jebnięta... ze swojej planety...
    I ciężka do zrozumienia dla przeciętnego człowieka.
    Ale kto by chciał być przeciętny???
    Tylko wariaci są coś warci.
    Freak, Outsider, Świr.

    PIJĘ KAWĘ, ALE JESTEM DZIECKIEM.
    JESTEM MAŁĄ KSIĘŻNICZKĄ.

    No to buduję ten dom, sadzę maliny i hoduję dzikie koty.
    Jebać wszystko.
    Jestem niesamowita.

    ZROBIĘ TO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!



    Zuzia

    wtorek, 4 lipca 2017

    Iwona

    Karma wraca. Kiedy jest się dobrym człowiekiem zawsze wróci dobro.
    Ostatnio miałam tyle okropnych rzeczy i nagle wybuch dobroci.
    Czuję się silna... czasami aż głupio te słowa przechodzą mi przez usta, ale... czuję się silna.
    Iwona zawsze mnie buduje. Zawsze gdy leżę buduje drabinę bym wyszła z dołka... gdy nie mogę chodzić - podaje mi rękę i prowadzi... gdy płaczę, trzyma mnie i ociera łzy.
    Jest prawdziwą przyjaciółką.
    Często się kłócimy, nienawidzimy i obrażamy, bo jesteśmy ze sobą szczere. Mówię jej najgorsze rzeczy, a ona mówi mi najgorsze... a mimo wszystko kiedy miałam 6 lat i wypadek na sankach. Kiedy sanki rozwaliły mi twarz i leżałam z wielką blizną na policzku.
    Ze wszystkich ludzi, którzy przyszli ze wsi mówić mi, że "im przykro"... pamiętam tylko ją. Dała mi kwiatki, które zerwała z ogródka. Powiedziała, że ładnie wyglądam.
    Byłam dzieckiem, które ledwo przeżyło i płakało codziennie ze strachu przed śniegiem.
    A ona kochała zimę.
    Dzięki niej nawet dzień nie miałam traumy. Tydzień po wypadku biegałyśmy po lodzie, zjeżdżałyśmy na skrzynkach ( sedesowe aniołki dla wtajemniczonych Haha )
    I nawet poszłyśmy... na sanki.
    Nie bałam się z nią niczego.
    Niczego.
    Z nią jestem wzmocnioną siłą.
    Jestem wulkanem, żywiołem, siłą.
    Mamy po 21 lat, a ona nadal jest taka sama.
    Cudowna, odważna, szczera, niesamowita.
    Codziennie przychodzi do mnie.
    Kiedy miałam depresje.. wkładała mnie w fotel, żebym układała puzzle. Budziła mnie kawą, żebym w ogóle wstała,
    Kiedy umierałam - wskrzeszała mnie.
    Całe zło i dobro jest od niej.
    Największe smutki i szczęście. Największe zło i dobro.
    Ona.
    Jest niesamowitą przyjaciółką.

    Iwona, dziękuję.



    Zuzia

    sobota, 1 lipca 2017

    Życie

    Już to zaplanowałam,
    z dokładnością atomowej sekundy...
    Wiem gdzie i jak.
    Jestem tchórzem.
    Robię dwa kroki do przodu i dwadzieścia do tyłu,
    Ale...
    Jestem pewna czego chcę.
    To wszystko długo trwało, ale...
    Już wiem!


    Zuzia

    czwartek, 29 czerwca 2017

    do nieprzyjaciół

    Przez lata pracy w Internecie zrozumiałam, że lepiej niektóre tematy omijać, bo choćby wtedy nie promujemy idiotycznych myśli innych ludzi.
    Dlatego nie powinnam teraz pisać, ale chcę przekazać tylko wszystkim, którzy czytają mojego bloga z zawiścią, nienawiścią.
    Pogardą do mojej choroby czy też chęcią utrudnienia mi życia- przestańcie.
    Nie karmcie się kłamstwami.
    Często myślałam, aby zablokować tutaj komentarze, bo zwyczajnie mam gdzieś opinie innych na mój temat, ale nie zrobiłam tego..
    Bo wiem, że pomimo tych toksycznych osób tutaj- jest tu większa grupa osób, które mnie kochają.
    Czytam wasze komentarze/ te które podnoszą mnie na duchy i czuję od was ciepło.
    Wiem, że nie odpisuje, ale dobrze wiecie co bym powiedziała. dziękuję
    Komentarze na insta, fb, asku są toksyczne- a tutaj jako, że naprawdę garstka oddanych czytelników od kilku lat jest ze mną. Czuję moc jaką dają Wam moje słowa. Tutaj wszyscy jesteśmy szaleni, co nie?
    Piszę posty od 11 roku życia... od 10 lat miałam zawsze bloga, gdzie szczerość była podstawą.
    Nauczyłam się pisać tak, aby ukrywać fakty i przytaczać tylko moje uczucia.
    Jeśli będziecie chcieli interpretować moje słowa, wiersze, teksty... przemyślcie to
    Szczególnie mówię do ludzi, którzy piszą bzdury Igorowi. Wiem, że nienawiść karmi głodnego pustym talerzem... i to nic Wam nie da.
    Po co wtrącać się do czyjegoś życia? Po co śmiać się z tego, że ktoś chodzi do psychologa? Po co kogoś niszczyć?
    Chyba nigdy nie zrozumiem ludzi.
    Ja żyję w pewnej... wiecznej ciekawości.. co zaraz ludzie zaczną o mnie wymyślać. Jest to okropne, ale umiem już z tym walczyć.
    Wyobraźcie sobie, że CHOĆBY WASZ PIES RODZI. Ludzie zaczynają pisać swoje zdanie na temat tego czy dobrze rodzi, czy powinien rodzic, czy szczeniaczki zdrowe, pseudo hodowla, czy mam godność człowieka i czy nie chce się zabić, bo sądzą, że jestem kurwą.
    Rozumiem- jest wiele osób, które mnie nienawidzą, ale chce tylko powiedzieć, że nie mam Wam tego za złe. Lubię Was. Dobrze jest rozładowywać swoją złość. Niektórzy na worku treningowym, w sztuce czy w komentarzach na portalu znanej osoby.
    Pomyślcie tylko.. jak to by było żyć z wiecznym ocenianiem każdego twojego kroku? Pomyślcie o uczucie, kiedy chcecie prywatności, a ludzie śledzą was na ulicy. Pomyślcie, że wchodzą Wam do domu i męczą waszą mamę czy tatę- a wy nie możecie ochronić rodziny. Pomyślcie, że chcą wiedzieć każdy szczegół waszego związku. Pomyślcie...
    Czy łatwo byłoby Wam żyć?
    Tak wiem- wybrałam sobie taki los. Jestem tylko publiczną osobą, która ma robić wszystko co chce tłum. Jestem małpką w zoo. Ludzie wchodzą mi do dupy z taką ciekawością i ekscytacją, że niedługo wybuchną jak zetnę, a potem przedłużę włosy.
    Mam teraz przepraszać i pisać jak bardzo dziękuje i cieszę się, że jestem popularna?
    Mam się wić i płakać, bo wybija mi milion subow. Przestańmy.
    Kocham świat, ludzi, dobro.
    Moje życie jest toksyczne, ale chcę walczyć każdego dnia o to, aby znaleźć spokój.
    W świecie gdzie jestem JUTUBERKĄ - chce tez być Zuzią.
    Czy mogę to robić tutaj? Na moim blogu... który prowadzę całe życie, pozwala mi ułożyć myśli i jest formą autoterapii.
    Czy pozwalacie?
    Czy mogę być sobą?
    Dajecie mi pozwolenie?
    Czy mogę przedłużyć włosy?
    Czy mój pies może urodzić?
    Proszę, pozwólcie.

    Ostatnio na festiwalu kilka osób mnie dotykało, łapało za włosy, tyłek, plecy... bałam się, a usłyszałam "JESTEŚ OSOBĄ PUBLICZNĄ, a taka NIEDOTYKALSKA"
    Ostatni byłam w sklepie i kupowałam bułki. Usłyszałam "WRÓĆ DO SZALONEJ ZUZI!!! Obiecałaś NAM!!!!!"
    Kiedy wytłumaczyłam, że jestem teraz zwykłym człowiekiem, który kupuje bułki usłyszałam "ale jesteś jutuberka- przyzwyczaj się, że ludzie podchodzą"

    Czy osoba "popularna" znaczy dziwka? Czy muszę was wszystkich przytulać, dotykać, kochać, rozmawiać i lizać dupę...
    Gdy sama ledwo żyje, bo boje się wyjść z domu?
    Proszę tylko o trochę prywatności..
    Spróbuj mnie zrozumieć i jeśli czytasz tego bloga, żeby rozpuszczać plotki...
    Proszę, daj mi chociaż tutaj być sobą.
    Daj mi chociaż tutaj żyć.
    Pozwól mi żyć.

    Dziękuję,

    Zuzia

    Wartość siebie

    Moim planem jest być sobą.
    Nie chce być kobieca tak jak dyktuje świat.
    Włosy, depilacja, paznokcie, sukienki.
    Nie mogę udawać po to, aby podobać się innym.
    Wracam do szalonych włosów, skromnych ubrań, obgryzionych paznokci i walki z kobiecością.
    Świat nie jest warty tego bym była taka jak chce.
    Długo zajęło mi szukanie siebie. Nadal szukam.
    Moimi priorytetami jest sztuka, dom, koty, przyjaciele i szczęście. 
    Wracam do pracy nad działką i unikam ludzi, którzy nie są mnie warci.
    Terapia, spokój, przyjaźń.
    Omijam imprezy i Warszawę.
    Cieszę się, że mój szybki mózg wolno, ale jednak w końcu coś zrozumiał.
    Jestem warta więcej niż to jaki widzą we mnie ludzie.
    Tyle jest bodźców i czynników zewnętrznych, że mój mózg nie potrafi skupić się na mnie. Wiecznie patrzę pryzmatem CZEGOŚ. Nigdy siebie. Moje potrzeby są jakby nie moje. 

    Wracam do domu.

    5425C3DE-4FCC-4152-BBC2-572533554861-1-2048x1536-oriented.png

    wtorek, 27 czerwca 2017

    4 rano

    Najgorsze są te dni kiedy jestem sama.
    Wracam o 4:00 do hotelu i nie wiem co ze sobą zrobić.
    Miałam zamykać serce jak muszelka, ale ono jest bardzo otwarte.
    Męczy mnie już ujadanie i płakanie pod prysznicem.

    Walczę ze sobą, aby nie dzwonić.
    Walczę, by nie błagać o pomoc...
    Bo duszę się sobą, moim życiem i tym co teraz się dzieje.

    Zawsze więcej piszę na blogu gdy jestem w rozsypce.

    Szukanie siebie nie jest łatwe.
    Jeżdżę moim błękitnym rowerem na terapie.
    Robię obiad, karmię koty.
    Piję ze znajomymi.

    I czuję pustkę.
    Nie chce już się leczyć.
    Nie chcę już nic.
    Udaję odważną, a mój stan psychiczny się pogarsza.
    Topię smutki w czymkolwiek się da.
    Płaczę.

    Wiem, że już nic nie chcę.
    Wszystko co było dla mnie ważne jakby... umarło.

    I wiem, że normalni ludzie pocieszają się zdrowiem, rodzinom i przyszłością,
    ale

    ja już nic nie chcę.



    chociaż...
    wyobrażam sobie, że jest zima.
    Siedzę w swoim drewnianym domku na wsi z moimi kotami.
    Oglądam seriale i pije czekoladę z piankami.
    Nie jestem szczęśliwa.
    W sumie płaczę.
    ale z drugiej strony...

    to co przeżywam teraz... to nie jest płacz... to nie jest ból. to nie smutek i nie cierpienie.
    To znowu stracenie siebie.  To znowu śmierć.
    Jakby mnie nie było.

    Nie chcę jutro wstać.
    Najgorsza myśl to fakt, że jutro wstanie słońce.

    Z.

    sobota, 24 czerwca 2017

    Życie

    Podobno wszystko nas buduje i wzmacnia. 
    Każde doświadczenie życiowe jest wartościowe.
    Z każdego zła można wyciągnąć naukę.
    Blizny budują nasz tron czy coś...?
    Jesteśmy silni przez ból który nas spotyka.
    Uczymy się na błędach.
    Całe życie to lekcja.

    Kto przeżyje to cierpienie wygrywa...? Może jest jakimś superbohaterem albo jest nieśmiertelny?
    No mam nadzieję, że tak.

    Bo jak już wyjdę z tego to naprawdę chcę dostać pączki albo nagrodę dla dzielnych Skautów. 
    Puchar czekolady. Kwiaty, złoto czy nieśmiertelność.
    Złoty znicz czy puchar Hogwartu. Wiatraczek jak u dentysty czy ciasteczko jak u logopedy.
    Chcę magnes z gwiazdeczkę na lodówkę i odznakę super- harcerza. 
    Jakiś medal za 3 miejsce w skoku w dal. Albo chociaż dyplom z napisem "ona dała radę". 


    No mam nadzieję, że po tym gównie czeka mnie cokolwiek.
    Jak nie...
    to po co?

    Zuzanna Borucka