W nocy jestem bardziej kreatywna.
Spokojnie to nie będą znowu Cierpienia młodej Zuzanny.
Tak pomyślałam sobie "Hej!" Kiedyś powiedziałam:
"Jak człowiek będzie cały czas szczęśliwy to go w końcu rozpier*oli"
No i może racja.
Przecież taka przestrzeń na dołki jest bardzo potrzebna.
Na głupich SM nie mogę pokazać bólu, a przynajmniej nie dosadnie.
Tutaj? Same dziwne, emo typy.
NO CO ZAPRASZAM DO CZYTADŁA.
Jestem po 50 mg Ketrelu.
Lekko senna, ale niestety nie do końca.
Zrozumiałam, że nasenne nie działają z moją siłą twórczą.
Trochę mnie to męczy nie ukrywam.
Chciałabym iść spać ( POWINNAM ) jakby o co chodzi?
Czy ja mam się dołować kolejną noc?
Nutka do posta ;) .
Taka pod medytację, bo właśnie ją chcę się dzisiaj zająć.
Medytacja to najważniejsza rzecz w moim życiu.
Od kilku tygodni siadam w pozycji półlotosu i skupiam energię.
Pięknie jest tak odetchnąć, szczególnie podczas choćby muzyki powyższej,
którą mam nadzieję teraz słuchacie.
Aby wejść w stan siły potrzebuję tylko siebie.
Jakiekolwiek substancje i jakiekolwiek czynniki zewnątrz mogłyby to zaburzyć.
Jestem odprężona, zawsze kiedy skończę wyciszenie, kiedy dotknę swojej duszy.
Pomaga mi również joga i rozciąganie z relaksującą muzyką.
Kamienie czakr są cudowne.
Marzy mi się mieć Chryzopraz dzięki któremu skupiłabym się na siódmej czakrze.
Dokładnie jego działanie
"otwiera na zmiany, nowe podejście do "wszystkiego" i do "pustki"
Naszyjnik z takim minerałem... Byłoby cudownie.
P.S. Do tej muzyki koty przychodzą bliżej w moment.
Z.
niedziela, 30 grudnia 2018
środa, 26 grudnia 2018
dawno
Dawno... ech.. no dawno.
I co.
Czy wszystko musi skończyć się popłakaniem sobie?
Jestem jak kamień i nie płaczę.
Nie jestem w stanie.
Chyba po to teraz to piszę, aby w końcu to wszystko pękło i zeszło ze mnie.
To uczucie takiej pozornej siły.
I w zasadzie wszystko byłoby dobrze, gdyby nie moja wewnętrzna natura cierpiduszy,
którą już dawno zabiłam, a jednak nadal gdzieś jest.
Niepokój - jest.
Samotność - jest.
Ta nieszczęsna piosenka - jest.
Proszę ją włączyć do czytania - inaczej się nie bawię.
nie mam nic do dodania,
jedynie do odjęcia
Z.
I co.
Czy wszystko musi skończyć się popłakaniem sobie?
Jestem jak kamień i nie płaczę.
Nie jestem w stanie.
Chyba po to teraz to piszę, aby w końcu to wszystko pękło i zeszło ze mnie.
To uczucie takiej pozornej siły.
Sick of crying
Tired of trying
Yes im smiling
But inside im dying
I w zasadzie wszystko byłoby dobrze, gdyby nie moja wewnętrzna natura cierpiduszy,
którą już dawno zabiłam, a jednak nadal gdzieś jest.
Niepokój - jest.
Samotność - jest.
Ta nieszczęsna piosenka - jest.
Proszę ją włączyć do czytania - inaczej się nie bawię.
If you must die, sweetheartdie knowing your life was my life's best part
Jestem silna.
Jestem stabilna.
Jestem gotowa.
Kiedyś pojadę z Tobą jeepem daleko gdzie droga się kończy, a zaczyna las.
Pokażę wszystkie piosenki. Te najsmutniejsze szczególnie.
Przytulę i powiem, że jest dobrze.
Gdy wszystko zniosłam to zniosłam też brak.
A brak jest najgorszy, bo nie idzie go wypełnić bez ciebie.
W sumie smutno tak mieć. Ten gorszy dzień co dzień.
I zobacz jak chujowo się porobiło nie?
Jest letni wieczór.
Jestem szczęśliwa, bo idę na tamę z Rysiem.
Moje miejsce jest tylko dla mnie. W nocy podjeżdżam tu autem.
Rysiu biega i pomiaukuje ze szczęścia.
Piję wino i słucham tych smutnych piosenek.
Łzy są dla odważnych.
Uczucia dla wszystkich, ale już nie dla nas.
Wypłukani.
Całkiem miło w końcu popłakać.
Całkiem miło w końcu napisać.
Nie wrócę szybko, bo kiedy wracam to znaczy, że sobie nie radzę.
Dlatego nowy post planuje na nigdy.
Te niepubliczne lubię najbardziej.
Idę w sen.
nie mam nic do dodania,
jedynie do odjęcia
Z.
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)