Siedzę, trzymam kubek kawy... Robi się coraz później. Mam włączony telewizor; na bardzo małej głośności. Nie chciałam żeby dzisiaj było cicho. Coś tam gadają w reklamach... Oszukuję mózg, że ktoś jest w pokoju. Mam ciepłe skarpetki. Okryłam się kocem. Igor śpi grzecznie w łóżku... jakieś 250 km ode mnie. Czekam, aż przyjdzie mi ochota na pisanie. Nie chcę spać, chociaż oczy mnie bardzo bolą. Powinnam kupić soczewki. Bolą mnie uszy od okularów. FSBEMOUFTEOAKU !!! Teraz zapełniam ten post, aby odwlec go od bycia kolejnym depresyjnym postem - jak to większość pisze. Zgasiłam świeczkę, dopiłam kawę, zadzwonię do Karola. Cisza. Chyba śpi. Zazdroszczę mu. Szukam swojego szczęścia w Internecie. I faktycznie je znajduję. Piosenka Marsów włączona na Youtube pozwala mi ściszyć myśli. Moja twarz jest jak płatki śniadaniowe. Szarość tak dumnie brzmi. Chcę spać.
W zasadzie jest jedna rzecz, która sprawia, że czuję się wolna. Szkoła. Oczywiście nie to, że jest, lecz to, że jej nie będzie. Czuję ogromne szczęście. Czekam aż wszystko minie. W końcu skończy się przebywanie w tej Cierpiarni. Wśród fałszywych i suchych ludzi. Ludzi w reklamówkach na głowach. Te 3 lata były jak wstrząs anafilaktyczny. Z każdym rokiem ludzie okazywali się coraz bardziej... Jak tu nikogo nie urazić... ...POJEBANI. Eee tam... Trudno. Niektórzy zasługują na ten przymiotnik. Zabawne jak sprawy się potoczyły. Komiczny obrót sytuacji. W głowie szkło mi się wierci. Mimo wszystko wyszło dobrze. Żałuję? Hmm. Tylko, że nie stało się wszystko szybciej. Łukasz zawsze był prawdziwym przyjacielem. Nie doceniałam jego w pełni. Zawsze był i czekał. Patrzył i czekał. To dla nich za daleko Łukasz, nie dla nas. Wieczne patrzenie na płaski chodnik stało się męczące dla nóg. Ta płytkość była tak ogromna, że nie chciało się już po tym chodzić.
FAŁSZYWOŚĆ. FAŁSZYWOŚĆ.FAŁSZYWOŚĆ. FAŁSZYWOŚĆ. FAŁSZYWOŚĆ. FAŁSZYWOŚĆ.
Ale wiecie co jest najważniejsze? To, że weszłam do jeziora i pozostałam sucha.
No... może sucha z kilkoma usterkami w mózgu i rysami na psychice.
P.S. Tak tutaj miło.
Zuzanna Borucka