OFICJALNY BLOG Zuzanny Boruckiej

wtorek, 1 listopada 2016

Chociaż tutaj...

Chociaż tutaj... poruszę ten temat. 
Nie lubię obnosić się ze swoimi problemami i temat na YouTube oraz innych moich popularnych serwisach wolę ominąć. Jednak mam tego bloga i z racji małych wyświetleń.. tutaj jest jeszcze trochę bezpiecznie. Pisanie zawsze było moją formą antydepresji. Chcę to chociaż tutaj z siebie wylać.

Przyznałam się publicznie do depresji.

Kosztowało mnie to ogromną ilość odwagi i nerwów. Dzisiaj przyszedł jakiś dziwny dzień kiedy zostałam sama w moim rodzinnym pokoju. Leżałam w tym łóżku, gdzie jeszcze kilka miesięcy temu potrafiłam leżeć i płakać całymi dniami. To przerażające, że poczułam taką bliskość z tamtymi dniami. Jakby łóżko było czymś w rodzaju wytwornika złych myśli. Spałam wtedy dzień w dzień po to, aby nie być. Sen był stanem niebycia i to podobało mi się najbardziej. Wymuszałam go, aby nie musieć czuć tego stresu, lęku i smutku. 

Cieszę się, że mam mieszkanie. Ono kojarzy mi się z lepszymi dniami. Z nadzieją. Chcę już tam wrócić i przestać czuć tutejszy powiew  nostalgii.

Z problemami depresyjnymi miałam już problemy wiele lat. W tym roku nasiliło się to z dużą liczbą zmian, smutków i problemów w moim życiu. Jednak zawsze miałam z tym problem. W maju nastąpiły duże stany lękowe. Na tyle problematyczne, że utrudniały normalne funkcjonowanie. Później niestety zaniechałam leczenie co skutkowało jeszcze większymi problemami i rozłamami w moim życiu. Straciłam przyjaciółkę i prawię przyjaciela. Każdego dnia zmagałam się ze swoją głową. 
Do tego wszystkiego musiałam tyle grać. Było przecież tyle podpisanych umów. Tyle musiałam robić i uśmiechać się. Nie chciałam Wam mówić. Przepraszam już teraz za ilość tych sztucznych, uśmiechniętych Snapów czy innych zdjęć. Nie chciałam emanować moimi problemami choć wiem, że chociażby to, że przestałam nagrywać mogło dać dużo do myślenia. Niektóre zdjęcia wrzucane przeze mnie, mogły Wam pokazywać jak się czuję. Nawet ostatni post na tym blogu dużo pokazywał. Cieszę się jednak,  że dzięki Igorowi nie zaniedbałam swoich Social mediów. 
Teraz jest tylko lepiej. Mimo, że są takie dni jak dzisiaj to uważam, że leczenie działa. I ostatnie dwa miesiące były naprawdę dobre. Nie wpadałam w moją samo destrukcję. Nagrałam kilka pozytywnych filmów i zaczęłam naprawdę odczuwać szczęście. Nawet kłótnie, problemy i gorsze dni nie były dla mnie tak toksyczne i niszczące. Przeżywałam to jak normalny człowiek. 
Jeszcze 1 września pamiętam jaka byłam zagubiona. Wszyscy odradzali mi kupno mieszkania i jak mała dziewczynka ze łzami w oczach je wynajęłam. Bałam się jak cholera. Szczerze to wcale go nie chciałam. Po 2 dniach mieszkania jeszcze bardziej płakałam i bałam się tej samotności i samodzielności. Teraz po tych kilku miesiącach stwierdzam, że było to jak kubek zimnej wody. Otrzeźwiło mnie. Dbanie o te 4 kąty i rutyna, którą wprowadziliśmy wspólnie z Igorem zadziałała. Zaczęliśmy oglądać seriale. Jeść razem obiadki. Ja zajęłam się urządzaniem, gotowaniem i roślinkami. Zaczęłam trochę wychodzić, żyć. Zapraszać do mieszkania znajomych Igora, którzy po czasie stali się również moimi znajomymi i spędziliśmy ostatnio super Halloween u mnie na wsi. Jest pięknie! Muszę w końcu poczuć tą wolność. Ostatnio kilka poważnych decyzji mnie załamało, ale wiem, że sobie poradzę. Nie chcę wracać już do tamtych dni. Było to dla mnie bardzo trudne jak i dla moich przyjaciół i rodziny. Leczenie działa i wszystko w moim planie się sprawdziło. Zbliżająca zima, mieszkanie, leki. Odzyskuję siebie.


Dzisiaj poprzeglądałam sobie kilka komentarzy, filmów, wpisów na mój temat. To okropne, że ludzie potrafią mi napisać przy wesołym filmie "ale depresjaaa XDDD" czy "Chora na depresję, hahah"
W sumie trochę mnie to zabolało, bo jak sama pisałam - przyznanie się do tego kosztowało mnie dużo sił, a zostałam wrzucona do jakiegoś worka "moda na depresję", "youtuberzy z depresją". W zasadzie to problemy psychiczne mogą dotykać każdego i skoro ludzie pracujący w Internecie są ludźmi to dlaczego nie mogliby mieć swoich problemów? 
Niestety mało jest myślących i wyrozumiałych osób. W Polsce możesz napisać "Lubię biały kolor." i ludzie z czegoś neutralnego będą się bić i przekrzykiwać jakie to oni kolory lubią.  
Zarzucanie mi kłamstwa, że jestem chora dla popularności - to jedna z głupszych rzeczy jakie ostatnio słyszałam. Po co miałabym to robić? W filmie w którym 'przerywam milczenie' tłumaczę zresztą jak bardzo mi nie zależy na popularności. 
Wydaje mi się, że wiecie jaka jestem. W ciągu 2 lat moje życie wywróciło się do góry nogami. Tyle sfer przez popularność się "upośledziło". Tyle nowych problemów. Przykre, że patrzy się na osoby z Internetu jak na jakiś bogatych dzieciaków, którzy mają problem na poziomie "jakie zdjęcie wrzucić?". Niestety nie znacie nas. Nie wiecie z czym zmagamy się na codzień. Ja nie lubię pokazywać słabości, ale byłam Wam winna wytłumaczenie tych zmian i nowej mnie. 
Mam świadomość ile uśmiechu przed Wami udawałam, ale jak się zastanowić robiłam już to bardzo długo. Pokazywanie wesołej wersji mnie w Internecie pomaga mi. Nagrywanie pozytywnych filmów pomaga mi potem patrzeć pozytywnie. Uważam, że Banshee -jako moje szczęśliwe alter ego było mi bardzo potrzebne. Jestem za tym, aby śmiać się ze światem i ze świata, a płakać samotnie w łóżku. 


Cieszę się, że w końcu napisałam tutaj ten post. Jest ulga.

Zuzanna Borucka