Czy wy też macie często zwyczaj działania na ostatnią chwilę? Ja ostatnio zauważam u siebie ten okropny nawyk. Nadmiar czasu, ale i tak zacznę działać godzinę przed... Dlaczego? Tylko te ostatnie minuty wywołują taką adrenalinę, że chce się robić wszystko... Teraz leżę i wiem, że mam czas, ale zrobię to potem.. i potem.. To wieczne odkładanie.. Nie mam pojęcia o co w tym chodzi.
Teraz mam tyle wolnego czasu, że nie umiem sobie z nim poradzić. Wstaję jak to zawsze mam zwyczaj w wolne dni - po 14:00. Leżę całymi godzinami... W pokoju bałagan... Jutro w końcu jadę zrobić sobie nowy tatuaż. Może to mnie trochę ruszy? Mam ogólnie problem z emocjami w moim życiu.. Nic mnie nie rusza. Zawsze tak miałam... A z drugiej strony jestem baaardzo emocjonalna. Nic mnie nie rusza w tym pozytywnym sensie. Ciężko mi się cieszyć, a jak już nadejdzie taka chwila, kiedy beztrosko się śmieję, nagle przechodzi mnie dziwne uczucie "co ja robię?" Taka jestem okropnie zapobiegawcza, przewrażliwiona, panikująca, dołująca, strachliwa i "wyluzowanie" to w moim słowniku ostatni wyraz. Jasne, że są chwile kiedy myślę "olać wszystko, nic się nie liczy, jebać"... ale potem nachodzi strach! Mój przyjaciel strach to chyba od roku wieczne uczucie w moim sercu - razem z Panią Paniką. Teraz mogłabym wymienić co najmniej 15 powodów przez które się boję:
jestem niespakowana na podróż. Jutro jadę do Torunia na tatuaż i nocuję tam. Nie mam jeszcze nic! Cud, że jestem wykąpana i nie będę jutro marnować czasu na kąpiel. Wszystko zostawiłam na ostatnią chwilę.. W pokoju mam taki bałagan, że nie wiem czy znajdę czyste majtki na drogę i czy w moim plecaku w który będę się pakować, nie będzie cuchnącej, starej kanapki ze szkoły! Jest już po 01:00... Muszę na 11:30 być totalnie gotowa co znaczy, że nie będzie dane mi się wyspać. Brak snu u mnie równa się - Zuzia zombie.. hmm. tyle, że ja spałam w dzień jakieś 5h... Chryste.. nie chcę przypominać sobie o zmarnowaniu aż tyle czasu. Zawsze idę spać w dzień.. Zarywam noce.. Rano jestem nie do życia i znowu to robię.. i nie umiem tego naprawić! Boję się czy tatuaż wyjdzie. Nie wiem nawet czy poprawnie przetłumaczyłam na nim zwrot. Hmm.. Szok, że piszę tylko moje lęki na jutro.. gdybym miała wejść na całe moje życie to musiałabym zacząć nowego posta!
Nowy sezon... oooo... aż poczułam ścisk w sercu.. Nadal nie mam tak wielu rzeczy... W sumie prawie nic! Nadal komputer świruje! Nie mogę znaleźć odpowiednich materiałów! Nie umiem rysować i oprawa graficzna to koszmar! Nie potrafię szukać i zdobywać rekwizytów. Nie wiem co z nową kamerą.. czy kupić czy nie... nie mam tylu rzeczy i boję się boję się boję się.... Kiedy ja to zrobię? Nie wiem. Byłam pewna, że po maturach tyle czasu sprawi, że zacznę działać! A ja śpię i depresuję się całodobowo! Zuzia żyj! Nie umiem poradzić sobie ze sobą. Cholera...
P.S. Zrobiłam to coś w przypływie psycho-chwili -.-