WITAM
Dzisiaj będzie pozytywnie - postaram się!
Godzinka 03:07
Doszły mnie informacje, że moje wpisy czasami poruszają emocje...
to chyba dobrze, ale z drugiej strony... Piszę je głównie, aby oczyścić głowę
i momentalnie później jest mi dobrze.
Czuję ulgę.
o tej uldze chciałabym popisać.
Zawsze ciągnęło mnie do osób z problemami. Wręcz była to tak bardzo wewnętrzna misja: "JA Ci pomogę", "Ja się zaopiekuję", "Ja Cię wyleczę", "Ja Cię naprawię"...
ale no..
Bogiem nie jestem.
i w końcu jakoś ten balon pękł... dokładnie w momencie kiedy dałam pomóc sobie.
Dwubiegunówka, osobowość narcystyczna, sadysta, dda, psychoza, border...
Wszyscy ludzie wokół mnie mieli chore sytuacje w rodzinie, cierpieli, nienawidzili życia.
Czasami mam wrażenie, że nikt nie dawał mi normalnego wzorca...
oczywiście oprócz własnej rodziny, która zawsze chciała dobrze, a nie mogła nic zrobić,
bo od 16 roku życia MOJE ZDANIE... było jak głaz. Emanowałam "moim zdaniem"...
Tylko ja decydowałam...
potem to się zmieniło, ale. w zasadzie do 23 roku życia często dawałam sobą kierować
często słuchałam chorych ludzi...
czasami byłam jakby marionetką
często myślę o tym okresie z przerażeniem
Cieszę się, że to minęło. Cieszę się, że teraz nikt nie żeruje na mnie.
Niczego ode mnie nie chce...
i nie chce też wylać tylko i wyłącznie na mnie problemów
teraz ludzie którzy są blisko mnie są tacy normalni, dobrzy, mili, bez ukrytych zamiarów
długo nie rozumiałam...
Co mam robić w relacji kiedy nie mogę w niej pomóc???
Czułam się niepotrzebna... ale w końcu zrozumiałam, że ta stabilność to dar.
Cenię sobie ludzi ułożonych... Cenię sobie pozytywną energię...
Sama mam tyle bałaganu w głowie i nie mogę dokładać sobie więcej.
Często brakuje mi tego zrozumienia "bólu" który jest we mnie jak rzep na ogonie, ale
z drugiej strony czasami dwie osoby rozumiejące ból potrafią nawet
chełpić się kogo bardziej boli... i tworzyć jakieś schizy.
Marzę, aby moi obecni przyjaciele nie czuli nigdy tego bólu. Aby nie mieli problemów psychicznych. Aby nie musieli nigdy chodzić do psychologa. Aby byli tacy jak teraz! Bo są super : )
co do wzorców...
lubiłam smutek nie tylko u przyjaciół, ale i w chłopakach
pamiętam jak z szybkością atomową zmieniłam całe życie
dla chłopaka, który był smutny!
dwa miesiące to trwało... niestety problemy przerosły tamten świat
Wybierałam długo takimi kategoriami..
Amelia... najdziwniejszy kot w stadzie - Potrzebuję jej!
Przyjaciel z dzieciństwa - największy świr w klasie - tak!
Im więcej problemów tym większe moje zainteresowanie.
dosyć
d e s t r u k c y j n e
Dzisiaj jestem stabilna, rozważna, zdrowa, czysta, spełniona!
i walczę ze swoimi zachowaniami
studiuję borderline... próbuję uciekać przed schematami.
walczę, uczę się, zmieniam! I wszystko trzymam w kupie.
Wystarczy tylko nagle
dla zabawy
nie wywalić w błoto
tej garści.
Z.
Napiszę tylko, że doskonale wiem co czujesz. Miałam podobnie ... ciągła chęć pomocy, dobieranie złego towarzystwa, bo przecież on mnie potrzebuje. Uciekając przed schematami wpadłam w nie tak głęboko, że w końcu znalazłam się na dnie. Tego czego nie zdołał zniszczyć we mnie były przyjaciel, partner i krótkotrwałe znajomości zniszczyłam sama ...
OdpowiedzUsuńTeraz po kilku latach jest już dużo lepiej. W końcu trafiłam na odpowiedniego mężczyznę i wspaniałych ludzi. Powoli podnosiłam się z dna alby w końcu móc powiedzieć, że jestem szczęśliwa i chociaż czasami przeszłość nadal o sobie przypomina to jest już dobrze ... stabilnie i dobrze.
Życzę Ci dużo siły w walce o siebie i swoje szczęście ♥
:)
OdpowiedzUsuńP.
tez należe do tej grupy osob, które sa mega wrażliwe i troche z inne planety i wpadaja przez to w kłopoty, ahh i sami próbują wyleczyć cały świat i pomóc wszystkim innym, ale sobie nie potrafią. mój chłopak twierdzi, że mam jakis ból egzystencyjny... brak poczucia sensu i motywacji. A jednak wstaje rano, ćwiczę joge, rozciągam się i staram się nauczyć dbać o siebie , ale wiem ze to nie wyleczy tego co czuję cały czas w środku do siebie. Chyba moim największym życiowym wyzwaniem będzie akceptacja siebie i wiara... z czym też olanuje udać sie na terapie. bylam już na paru, ale zawsze znalazłam powód aby wycofać się... tym razem nie uciekne od siebie! nie wiem po co ci to piszę, chyba poruszyłaś to co we mnie ostatnio bardzo siedzi. ciesze się, że tu jesteś! :)
OdpowiedzUsuńJa pomimo tego że mam to samo co ty miałam na odwrót. Zawsze chciałam żeby to ktoś mi pomógł nam się zaopiekował mi doradził co mam zrobić ze swoim życiem. Byłam zależna od świata. Obciążałam tym dosłownie każdego, nawet nieznajomych z internetu. w sumie dalej to robię bo nie umiem sobie z tym poradzić bez pomocy specjalisty na którego miał obecnie w ogóle nie stać. Czuję się z tym cholernie źle, ponieważ to był jeden z głównych powodów utraty mojego chłopaka
OdpowiedzUsuń