I w sumie jak tak sobie go czytam to wiadomo - faza zakochania wchodzi w miłość i jest wszystko skomplikowane, ale nadal piękne i nadal dodaje mi w sumie największej motywacji do życia.
Trochę plany i całość mi się w ostatnich tygodniach zawaliła.
Jakieś takie głównie... plany no. Kilka osób mnie zawiodło co zaprzepaściło marzenie ze sklepem i w sumie jedna klapa zapoczątkowała serię klap... ale spokojnie, spokojnie.
Dzisiaj miałam pomysł na ten post, ale jakoś tak chyba zbyt psychiczny byłby, chociaż.. cholera.. i tak zaraz będę wjeżdżać z buta w problemy psychiczne... DORBA. Walić.
Post miał być taki:
Siedziałam w mieszkaniu i czułam, że łzy napływają mi do oczu. Normalna osoba po prostu by płakała. Łzy są potrzebne, oczyszczają. No właśnie NORMALNA osoba. Zawsze bawi mnie to, że jestem inna i mówiąc tak jakby sama tą swoją odmienność kwestionuję, ale - ej, nie wiem czy normalne było moje zachowanie, słuchajcie.
Siedziałam w mieszkaniu i czułam, że łzy napływają mi do oczu. Wiem, że mój mózg działa w sposób typowo border - GÓRA, DÓŁ. Poczułam dosłownie, że lecę w dół... Pomyślałam sobie "ZUZIA, jak chociaż jedna łza spadnie to się wkurwię." I nagle z etapu SMUTNA, ZAGUBIONA... doszłam do etapu MAM WYJEBANE. I w ten oto sposób poszłam do hotelu. Tak mam mieszkanie i biorę hotel w tym samym mieście. No trudno.
"MAM WYJEBANE"...
dosyć specyficzne, że JA dosłownie wkurwiłam się na to, że wiem, że bez mojej zgody zaraz zacznie się we mnie gotować tsunami smutku. Jestem często bezpośrednia i SERIO nie chciało mi się znosić drugi raz w miesiącu jakiegoś tsunami. Co ja jestem do cholery? Ile mogę znieść?
no ale znowu jestem dla siebie mega agresywna
ale no nic.
" ZUZIA, jak chociaż jedna łza spadnie... SKOŃCZ JUŻ KU*WA SIĘ UŻALAĆ. PRZESTAŃ WYĆ. NIE MA OPCJI NA ŁZY. W tym momencie wypie*dalaj sobie gdzie chcesz, ale nie męcz mnie kolejną DRAMĄ. Przestań mnie męczyć. Nie mam siły na takie zachowania nie mam siły na mnie. Nie chce znowu tego bólu. Nie dzisiaj. NIGDY. Nie pozwalaj się rozje*ać. Nie rób tego. MOŻESZ TERAZ - zanim zaczęłaś - po prostu IŚĆ . przed siebie.
Siedzę teraz na 6 piętrze, widzę nocną panoramę mojego miasta i piszę...
No szkoda, że to hotel, bo papierosa nie zapalę.
A papieros dodałby mi chyba już +100000 do bycia jak taka filmowa pisarka.
haha
Lecimy dalej...
JAK TO JEST ŻYĆ Z BORDERLINE?
Jak gówno.
NO.
to sobie wyjaśniliśmy...
Ogólnie nie jest to prosta sprawa. W momencie kiedy jakieś 2 lata temu dostałam taką diagnozę - pomyślałam, że GORZEJ być nie może... Ale potem miałam zapalenie skóry na całe życie, więc może :) HAHAHAH.
No nieważne.
"Zuzia masz osobowość BORDERLINE, nie bój się, nie panikuj - to nie choroba.. to jakby ukształtowanie twoich myśli.. pewien kod po którym się poruszasz... nie czytaj nawet co to jest, ale ogólnie masz Bordera"
Mogłam spytać czy to może jakiś ku*wa piesek? ale nie... to nie piesek.
Border... to nie piesek.
Jak z mojej dzisiejszej nocy widzicie - jak czuję dołek to umiem zaradzić. Gorzej jak czuję górę... Nad górą nie lubię panować. Lubię górę. Uwielbiam odfruwać.
No super... czy mogłabym wyjść bardziej psychiczna w tym poście?
tak serio.. każdy za nas ma psychikę i w zasadzie W PEŁNI ZDROWYCH psychicznie ludzi nie ma... ale dużo osób ma to w dupie lub nawet brak tej kontroli nie wpływa jakoś na innych i życie.
no ze mną wiadomo...
mój brak kontroli wpływa na moje życie MOCNO.
I na tyle jestem samotnikiem, że potrafię się aż tak "odpalić"... że no np.
uzbieram sobie 1000000 widzów i będę żyć z pasji. Spoko sprawa - chyba.
Widzę zatem DUŻO plusów bordera.
Bali się ostatnio, że przez moje wnioski o byciu OPANOWANĄ i mniej impulsywną.. stanę się taka... i w sumie stałam się, bo zaczęłam uważać na słowa.
HAHA - TAKA PROSTA ZASADA - UWAŻAJ NA SŁOWA.Dla mnie naprawdę... trudna.
No i bali się, że przestanę być taka "zuziowa" - usłyszałam określenie.
ja na to zaczęłam się śmiać.
Kontrola nad "zuziowością"... to nie jest prosta sprawa.
SKĄD TEN MÓJ BORDERLINE,
hmmm?
- za mało uwagi rodziców jak byłam mała
ale to nie koniec, bo gdyby to był jedyny problem w moim życiu to BAJABONGO jestem w domu.
tak się akurat stało.. że w tym momencie myślę, że taki problem jak "za mało uwagi rodziców jak byłam mała" TO JEST NIC.
NIC.
NIC.
NIC.
TO CO SIĘ MOGŁO STAĆ GORSZEGO?
Na szczęście "uważam na słowa" i nie napiszę, ale NO kilka rzeczy mogło się stać.
kilka.
kilka..
kilka...
albo taki.......
ocen...
Ocean pie*dolonych spraw, które na samą myśl sprawiają, że mięknę. Tych wspomnień które robią mi te chore akcje. Boję się panicznie tych obrazów. Nagle zakradają się do mojej głowy... te osoby, te miejsca, te słowa, te czyny, ten czas, to życie.
I tak sobie myślę... co ja tutaj jeszcze do cholery robię?
No i wtedy znajduję odpowiedź na to cholerne psychologiczne pytanie
PO CO?
No i mam po co... chyba powinnam zbierać do takiego koszyczka rzeczy "PO CO"... tylko są oczywiście momenty kiedy nagle koszyczek jest jakby niewidzialny.
moje 'po co żyję' robi się takie kruche... ale potem w myślach mam ludzi którzy mnie kochają... czyli tylko jedną osobę...
i mamy tyle rzeczy do zrobienia
i tyle wszystkiego.. i tęsknię, bo kocham...
A dosyć oschło... miłość drugiej osoby nigdy nie jest pewna, ale z drugiej strony dopóki JA kocham... staję się nieśmiertelna... a kocham i to bardzo... i kiedy ja w to wierzę .. i kiedy walczę.. to nie ma zła. jestem najsilniejszą osobą na świecie...
tylko potem znowu po moich przejściach włącza się "hej, hej, hej... Zuzia. Uważaj.. to się powtórzy" (typowy BORDER) strach przed odrzuceniem... i jakby w związku daję już czasami to takie... 100% aż nagle tak cholernie się boję tego mojego zatracenia. boję się znowu zaufać.. boję się... i to tak cholernie się boję, że myślę "nie będę żyć w takim strachu.. więc powinnam JA to skończyć"...
a potem znowu jak już ułożę myśli...
"hej.. ale czemu On ma Ci to zrobić....? to że wszystkie osoby w twoim życiu się Tobą bawiły to nie znaczy, że On też..."
yhym...
Jak sami słyszycie. logiczne to się nie wydaje... ale miłość nie jest logiczna... i muszę przestać układać w głowię BRAMĘ... bramę do mojego szczęścia.
Muszę w końcu znowu niewinnie zaufać... ale jak zaufam.. będę taka bezbronna.... boję się. nie chcę.
Tak to już chyba wyszło.
Wiem, że nie ma limitów na zaufanie.. i ufam mu w 100%.. ale żyjemy w jakiś czasach gdzie mówisz TAK... a w każdej chwili możesz stwierdzić sobie, że "A JEDNAK NIE"... więc po ch*j to wszystko.
zawsze byłam słowna.. dlatego tak długo żyłam z ludźmi którzy mnie wykorzystywali.. miałam jakąś wizję DAŁAM SŁOWO PRZYJAŹNI, WIĘC TAK MUSI BYĆ.... i co do cholery z tym?
oni mówili sobie NIE co roku...
nadal to robią.
ludzie mają w dupie TAK i NIE... ludzie są ludźmi.
a dla mnie tak... to... tak.... i to chyba mój błąd.
przykro mi się zrobiło...
Piszę tego posta i coraz bardziej rozumiem jak działa mój borderline.
Czyli limit zaufania jest?
ach.
Chyba podoba mi się wizja traktowania wszystkiego biologicznie.
Kiedy wchodzę w sprawy mega oschło, na zimno.
Kiedy patrzę na ludzi jak na jednostki.
Powinnam całe moje poetyckie uczucia odstawić.
Jestem jednostką.
Jestem człowiekiem... jestem kobietą. Jestem na Ziemi i tutaj żyję.
Chcę być zdrowa, aby długo żyć i chcę czerpać z tego co mi oferuje życie na Ziemi.
Chcę dbać o swoje dobro, bo jestem jedyną osobą, która kieruje mną.
To co robię... sprawia co czuję... co mam i co się dzieję.
Powinnam dbać o siebie jako, że jestem JEDYNYM żyjącym domem dla swojej duszy na tej planecie.
Powinnam dbać o ten dom i powinnam patrzeć na rzeczy jeszcze zimniej.
Romantyczna miłość to potrzeba, a nie... niezbędnik.
nie można przecież żyć dla miłości...
jestem beznadziejną romantyczką
żyję miłością, a to ona sprawiła, że jestem tak bardzo zagubiona
żyję uczuciami, a to one doprowadziły mnie do chaosu...
żyję...
i powinnam w końcu żyć czymś innym niż
uczuciem i emocjami, a to, że nie widzę sensu w rzeczach, które nie wywołują we mnie emocji to już mój problem - WODA, DIETA, RUCH - to są prawdziwe POTRZEBY.
BO WIECZNA potrzeba kochania.. to zachcianka.
Z.
Spoko jeszcze 4lata do trzydziestki a sama czuję że nie radzę sobie że sobą. Depresja? Nie wiem bo nie wybrałam się jeszcze na "diagnozę".. choć może powinnam. To, że w koło ludzie Cię zawodzą też rozumiem...ludzie bywają fałszywi i okrutni. Moja najlepsza i jedyną przyjaciółka wbiła mi ostatnio nóż w plecy twierdząc, że to mi pomoże. Ehhh...myślami Cię wspieram, trochę chyba rozumiem no i na pewno życzę aby było lepiej. Musi być.:)
OdpowiedzUsuńNadrabiam twoje posty...
OdpowiedzUsuńahh... czuję twoją wściekłość, ale wiem, że za tym kryje się strach i ból... mnóstwo bólu.. a wszystkiego przez to, że ktoś kiedyś dał nam za mało miłości... nie wypełnił potrzeby... i pozwolił chodzić pustym. o wiele za długo... i wydarzenia... wstrząsnęły zostawiając ranę, o którą nikt się nie zatroszczył. Zuzia w tym pokręconym świecie, jesteś jak najbardziej normalna. tylko mało kto potrafi to zrozumieć.
Rozumiem cię Bardzo. Mam praktycznie cały zestaw zachowań takie jakie ty posiadasz. Wstępnie mi to zdiagnozowano jako osobowość chwiejną emocjonalnie (chociaż to bardzo ogólnikowa klasyfikacja), lecz myślę że również posiadam borderline, niestety. Życie z tym jest okropne. Często też robisz ogromną krzywdę swoim najbliższym nie zdając sobie z tego sprawy, ale przede wszystkim siebie tym wszystkim katujesz. Uważasz że jesteś gównem, które nic nie potrafi, by na drugi dzień mówić że to wcale tak tragiczna nie jesteś. Też z jednej strony masz w cholerę żalu do świata za to jakie krzywdy ci wyrządził, bądź jakie wyrządza innym, a z drugiej masz żal do samego siebie o najmniejsze pierdoły. Też jestem kiepską romantyczką. W swoim życiu nam za sobą tylko i wyłącznie nieudane przelotne relacje, które zakończyły się fiasko i sporym bólem emocjonalnym. Pragnę bliskości, wsparcia, ale i za razem trzymam się na jakiś bezpieczny dystans w tym wszystkim. Wolę robić to co robiłam dobrze od zawsze, czyli żalić się ludziom jaki to świat jest zły i pokazywać swoje humory... Lecz tylko ludziom z internetu. Rzeczywistość mnie przytłacza. Boje się jej jak nie wiem co. Boje się komuś z niej zaufać. Dochodzi też do tego wieczna pustka, niezadowolenie ze swojego życia, oraz nadmierna ilość stresu i lęku. Przykładów można mnożyć i mnożyć, lecz czy jest jakiś sens? Należy pamiętać, że borderline tak jak wspomniałaś nie jest chorobą, lecz też nie jest osobowością, a jej zaburzeniem. Da się z tego wyjść poprzez psychoterapię, czego idealnym przykładem jest Hania Es. Wystarczy tylko chcieć zmiany i podjęcia chęci w leczeniu, a naprawdę efekty zaczną się pojawiać jak zaczniesz dawać z siebie energię. Jesteś jeszcze młodą kobietą, która ma spore szanse z tego wyjść i z całej siły ci tego życzę!
OdpowiedzUsuńKiedyś zastanawiając się nad swoją odmiennością i zadając pytania "czy to normalne?" usłyszałem odpowiedź, że warto szczerze zastanowić się, co jest MOJE, a co nie; co wynika ze mnie, a co z otoczenia. Dalo mi to wtedy do myślenia i dlatego chcę się tą myślą podzielić.
OdpowiedzUsuńThe slogan of ours is to offer 100% pleased solution within a tiny budget plan. We will certainly supply splendid solutions to all our consumers. You can get customers for YouTube from us with no inconvenience. buy youtube subs
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDon't miss the latest fashion clothes collection for men's from the best online gift store and get discounts.
OdpowiedzUsuńgifts for sister
Purchase google place audits that are certified and are from genuine clients at your spending limit.
OdpowiedzUsuńbuy google places reviews
Buy the best microwave oven under 5000, 10000, 15000 in India. Here you'll get the best deal for microwave oven. best convection microwave oven
OdpowiedzUsuńGet the best fitness band which will help you monitor your heart rate, calories burn, workout time and all other things. best fitness tracker in india
OdpowiedzUsuń