Ten post sprawi, że będziecie czuć się trochę nadzy, bo chcę napisać szczery tekst.
Przepraszam jeśli Was zawstydzę. Idealna piosenka do czytania:
LINK
Chcę do mamy.
Najbardziej lamusiarski tekst, co nie?
Wzięłam jej koc na podróż, bo chcę żeby ktoś mnie przytulał.
I kiedy pływam sama w basenie chcę żeby ktoś trzymał mnie za rękę.
Tak bardzo tęsknię za domem.
Wiem... to tylko 2 dni. Minęły 2 dni.
Ale tak bardzo było przerażająco.
Tak dużo rzeczy i nowych sytuacji... Tyle stresu, napięcia i rozczarowania.
Tyle rozczarowania...
Kiedy pływam sama w basenie...
Kiedy nie ma nikogo.
Chce już spać. W ciepłej kołdrze obok mamy.
Nie lubię tego świata.
Boję się go.
Nie jestem dorosła.
Udaję odważną i dzielną, bo tak mnie mama nauczyła.
Zaciskam pięści i idę do przodu.
Kiedy jest źle nawet już nie płaczę.
Nie jestem kimś kto zasługuje na kwiatka.
nie jestem kimś kto zasługuje na cokolwiek
Nie jestem wyjątkowa.
Chcę już tylko leżeć i płakać przy mamie...
Mówić, że nie chce iść jutro do szkoły, bo nikt mnie nie lubi.
Chcę jeść razem obiad i mówić o swoim życiu. Nawet kiedy mnie nie słuchasz i gotujesz.
Kocham Cię
Te miasta są takie duże... I takie trudne mają tutaj drogi.
Jest tyle strasznych ludzi, których się boję.
Tyle problemów i dorosłości.
Tyle razy muszę być dzielna.
Jutro poniedziałek.
Bardzo stresujący dla mnie dzień. Zawsze na nagraniach muszę dawać z siebie wszystko.
Muszę tak bardzo udawać... szczęście.
bo nie jestem szczęśliwa
Ale wierzę, że w życiu czeka mnie coś dobrego.
I teraz to takie żarty.
Że to minie... Że przyjdzie zima i zamrozi mi serce.
Widzę w sobie dużą poprawę. Kiedyś bym chciała się zabić...
Dzisiaj nawet nie płaczę. Ból i rozczarowanie stały się tak oklepane.
Znowu ktoś mnie nie lubi? Znowu jestem żenująca w towarzystwie?
Znowu nie dostałam kwiatka? Znowu jestem sama...
Nie macie w zanadrzu czegoś mocniejszego?
Jakiś porządny kataklizm, żeby mnie rozjebało...
Teraz już nie płaczę... i teraz już nie umieram. Teraz idę do przodu jak mnie mama uczyła.
Idę do góry. Silna, odważna i uśmiechnięta.
Urządzę sama ten domek!
Sama wezmę ten jebany młotek.
Sama też potrafię.
Ja, koty, poranek, kawa,
zima...
Mój drewniany domek, wschód słońca...
Ja, sama...
Patrzę na jezioro i jest mi już dobrze.
Już jestem bezpieczna.
Mam własny koc - nie ten od mamy.
Swój własny koc.
Sama go uszyłam. Bo umiem szyć. Umiem też budować i rzeźbić w drewnie.
Tylko ja i koty.
Nostalgia i pustka minęły..
Żyję zdjęciami, filmami, muzyką, sztuką, miłością.
Jestem sobie... Po prostu jestem.
Powoli.
Zuzanna Borucka