Jeden tydzień.
a zrobił ze mnie potwora.
Jestem w szoku, że moje życie tak gna.
Już dawno w tym pociągu straciłam kontrolę.
Jedzie...
szybko...
przechodzę z wagonu do wagonu... i wszędzie jest to samo...
Wierzę w spokój ducha, święty spokój, harmonię, duchowość... ale...
bardzo często mam stany MANI... jak to typowy border.
Często osoby, które lubię we mnie bardziej LĘKI/NERWICĘ... mani się po prostu boją.
Ostatnio te moje DOŁY i WYSOKOŚCI są na najwyższych skalach.
ale tak naprawdę mam kontrolę.
wiem ... nielogiczne.
Będąc z innymi często siebie tracę,
ale SAMA ZE SOBĄ jestem sobą.
to najważniejsze.
ten tydzień był pełen bodźców
wszystkie osoby z którymi przez ostatnie miesiące spędzałam czas... zniknęły
DOSŁOWNIE po dłużej spędzonym czasie ze mną...
ludzie najpierw myślą SPOKO.. a potem jest STRACH i coś na zasadzie:
"co ja robię?...... było mi tak dobrze, ale w sumie jak tak można...
jaka ona jest... co ona robiła... jak ona się zachowywała...
masakra.. wychodzę... straszna kobieta."
a ja
ja sobie myślę
"ale czasami.świrowałam.. Hardkor, że aż tak mi huśtawka się bujała...
ale ogólnie SPOKO
BYŁO SPOKO
BYŁO FAJNIE.
LUBIĘ TEN WYJAZD.
OKEJ.
NIE MAM JAKIŚ NEGATYWNYCH ODCZUĆ"....
I to jest problem.
Pewnie muszę być naprawdę straszna,
ale w momencie MANI potrzebuję raczej uspokojenia, a nie gnojenia "CO TY ROBISZ?????"
A pod lupę idzie tutaj PO PROSTU ...
zachowanie w miejscach publicznych.
zbyt szalone pomysły
głupie gadki
szybkie teksty i szybkie decyzje...
moja spontaniczność.
Pamiętam siebie w różnych okresach mojego życia.
Chyba najbardziej mnie rozwala wizja mnie w domu.... jako Pani domu...
jako : pierwsze mieszkanie.... w lodówce zawsze mleko....
ogólnie pełna lodówka, zapasy jedzonka...
cudowny chłopak
mieszkanko razem i granie słodko w gry... albo kreatywne myśli i plany..
jakie to wszystko było B A J K O W E...
Nawet robiłam te obiadki i dbałam o wszystko.
TERAZ...
no przeciwieństwo.
wszystko
runęło....
Conajmniej żałosne... bo upadłam dlatego, że nie mam dla kogo walczyć.
Chciałabym mieć tyle miłości do siebie, aby walczyć dla siebie... ale nie mam..
Będę się starać.
Szukam miłości na siłę...
bo chcę po prostu znowu mieć CEL
Chcę mieć dla kogo kupić mleko do kawy...
i dla kogo wstać... zrobić obiad... żyć.
nadal nie umiem dla siebie tego robić,
długo żyłam "Z KIMŚ" i teraz
mi SAMEJ ciężko...
Uczę się żyć.
Nie wychodzi.
Wiem, że zrobię wszystko, aby osiągnąć szczęście SAMA ZE SOBĄ, ale nie mieszkam z rodzinką...
i nie mam w moim mieście przyjaciół.. Nie mam nikogo.
Ja naprawdę siedzę sama z 3 kotami.
Crazy.
Kiedy wyjadę sobie gdzieś czasami, aż szaleństwo ze mnie kipi, ale czy to źle?
Czasami lubię to.
Ludzie tylko wiecznie chcą mnie temperować.
Dopóki nie będę miała życia z kimś kto mnie w końcu
CHWYCI ZA RĘKĘ
powie : "ZUZIA...
SPOKOJNIE.
JESTEM TUTAJ . I BĘDĘ TUTAJ. NIE ZOSTAWIĘ CIĘ.
To pewnie będę znowu normalną, kochaną kobietą, która
kupuje mleko do kawy ...
piecze ciasto...
i kocha...
ale teraz...
nawet nie chce tej TEMPERÓWKI.
ach.
NAWET I SAMA.
IDĘ.
Szukam szczęścia.
Będzie ciężko, bo nawet teraz mam w głowie: "z kim mogę popisać o tym poście...
komu mogę podesłać linka do tego posta... komu pokazać co czuję... "
No i właśnie...
nikomu
nie mam teraz nikogo z kimś chciałabym mieć taką więź...
i komu mogłabym tego linka podesłać.
Samotność.
Sztuka.
Lecę.
Zuzia
Oh, Zuziu. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym teraz z Tobą porozmawiać w cztery oczy. Lubię Cię widzieć tutaj, przykre, że głównie jest wtedy źle (gorzej?), ale jesteś prawdziwa. I rozumiem Twój ból i przeżywam razem z Tobą, bo, oh girl, ile ja podobnych emocji przecierpiałam. Ta dziura w sercu jest kosmiczna, jest obezwładniająca i wiem, naprawdę wiem jak ciężko w ogóle się pozbierać i nawet nie zacząć żyć, ale wyobrażać sobie, że kiedyś kiedyś będzie lepiej. To straszne, że nie da się sobie powiedzieć, hej, za jakiś czas z tego wyjdę, jak przeziębienie z którym trzeba się przemęczyć parę dni i bezsennych nocy z zatkanym nosem. Ale wiesz, że to tylko kilka dni. A tutaj? Nie widzisz tego końca, nie widzisz nadziei. Najgorsze uczucie jakiego doświadczyłam. Myśl, że jest się całkowicie samym, nawet będąc otoczonym ludźmi.
OdpowiedzUsuńWiem, że masz swoje życie i naprawdę bardzo bym chciała, by ktoś ciagle był przy Tobie, rozumiał choć troszeczkę przez co przechodzisz i trzymał za rękę niewiadomo co.
Gdybyś jednak chciała porozmawiać o 5 nad ranem, lub nawet zapalić papierosa nad Wisłą przy wschodzie słońca, daj znać.
uściski
Zuzia, ludzie już tacy są, nie rozumieją innych, często nie wiedzą jak się powinni z nami obchodzić. Ale wierzę, że w końcu znajdziesz takich ludzi, którzy Cię zrozumieją i przyjmą taką jaką jesteś :) Wiem, że jest Ci ciężko, czasami tak jest w życiu, sam to przechodzę, ale mam nadzieję, że nawet pisanie tego posta i ta świadomość, że są ludzie, którzy go czytają i rozumieją Cię - że to Ci jakoś pomoże psychicznie znieść tą sytuację. Najważniejsze, że walczysz o swoje szczęście, że poszukujesz siebie, że nie odpuszczasz i próbujesz :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Ciebie, aby wszystko dobrze się ułożyło!
Pozdrawiam!
Bardzo lubię ludzi z osobowością borderline. Z moich obserwacji są one niesamowicie wrażliwe i wielu rzeczy można się od nich nauczyć. Oczywiście, chwile niezwykle trudne też są, ale coś za coś...:) Dosięgniesz z nimi ogromnych wyżyn, ale też i wielkich spadów...Jeśli ktoś Cię opuścił Droga Zuziu, to to oznacza, że osoby chciały wybrać jedynie jedną Twoją część, czyż to nie egoiści? ;)
OdpowiedzUsuńTeraz tak przeczytałam mój post - on nie jest sarkastyczny jak coś, mam po prostu manierę pisania pewnych rzeczy w sposób taki, a nie inny. Niesamowicie rzadko udzielam się na takich blogach ( z braku czasu i ochoty). Jak chcesz, to napisz do mnie @, możemy sobie pogadać, możesz mi nawet przesłać linka do tego posta i to co czujesz :) mieszkam w Pzn i cierpię na chroniczny brak czasu, ale na kawkę z chęcią się spotkam :) Aloha!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń